Czarna Góra No. 1
Zaczynamy od podjazdu pod schronisko pod Śnieżnikiem. Idziemy na łatwiznę i większość pokonujemy busem Harrego - w siodle robimy tylko około 1.5 km pod górę :)
Spod schroniska startuje OS3, który pędzi w dół czerwonym szlakiem (początek obok, bo szlak omija fajną sekcję korzeni). Odcinek trzeba doznakować, co też Paweł czyni. Przy okazji - na focie jeden z nielicznych zupełnie gładkich fragmentów :)
Lecimy dalej, tym razem zdjąć strzałki ze źle poprowadzonej dojazdówki - jest na niej fajna ścianka, ale droga wylatuje nie tam gdzie byśmy chcieli, po za tym 1/3 trasy to pchanie...
Paweł przymierza się do kamienistej sekcji, nieco dalej jest gładziej ale za to stromizna każe się zastanowić nad sensem życia ;) Umiejętne (czytaj - minimalne) używanie hamulców pozwala pokonać ścianę, próby mocniejszego hamowania kończą się ślizgiem w krzaki.
Odcinek czwarty pomijam, bo jest krótki i nie dzieje się na nim zbyt wiele (chyba że poleje - wtedy zmienia się w rzekę, podobnie jak rok temu. Wykrzykniki na zdjęciu to już początek OS5, oznaczają chyba, że widoki urywają d...
A nie mówiłem? :) Fakty niestety są takie, że trasa zjazdowa którą poprowadzony jest piąty odcinek jest tak wymagająca technicznie, że na podziwianie widoków zwyczajnie nie ma czasu. Zjazd ciut ponad moje umiejętności, tym bardziej każda przejechana sekcja cieszy podwójnie. A nieskromnie przyznam, że choć z przerwami, to zjechałem całość, bez sprowadzania roweru z choćby jednego kamienia :)
Na wieczór obowiązkowe grzebanie przy sprzęcie, pogaduszki okołorowerowe i piwko. Nazajutrz wielki dzień - ale o tym już w kolejnej relacji.
Pozdrawiam i do zobaczenia niebawem :)