Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2011

Po okolicy

Niedziela, 13 marca 2011 · Komentarze(6)
Nie chciało mi się jak diabli, ale trzeba było w końcu ruszyć zadek. Dwie godziny jazdy po okolicznych asfaltach i nie tylko (terenu było bardzo mało, ale za to dość "górski"), wyglądało to dokładnie tak: http://www.cykloserver.cz/tipy-na-vylety/detail/?d=42361. Poniżej 5 zdjęć z wypadu. Brakuje trochę fotki ze zjazdu, bo lasek jest tam bardzo klimatyczny, ale jakoś nie chciało mi się zatrzymywać ;) Może kiedyś wybiorę się tam wcześnie rano, by złapać mgłę. To będzie czad :)


Pierwsze widoki, jeszcze w Cieszynie. Wyjechałem o 16, stąd taki kolor nieba po zachodniej stronie.


Do Goleszowa docieram po mniej więcej 40 minutach, fotografuję tamtejszy obiekt sakralny i zabieram się za podjazd.


Podjazd prowadzi w większości lasem, ale ten w końcu otwiera się i pozwala sfotografować płonące zachodem słońca niebo.


W drodze powrotnej obowiązkowa fotka tej stodoły :) Dziś bardzo sielsko wyglądała.


Jeszcze na koniec, już w samym Cieszynie zatrzymuję się na chwilkę nad Olzą, napić się i cyknąć ostatnią fotkę.

I tyle tego, pozdrawiam i do przeczytania :)

Topienie Henryka

Sobota, 12 marca 2011 · Komentarze(4)
Co tu gadać, trasa jak trasa. 2 godziny włóczenia się po okolicy (choć patrząc na średnią wycieczki bardziej pasowałoby określenie "szwendania się"). Trasa mniej więcej taka: http://www.cykloserver.cz/tipy-na-vylety/detail/?d=42248. Mniej więcej, bo kiedy skończyły mi się możliwości a nie chciało mi się wracać przyciąłem na przestrzał przez las i jakieś pola :D

Jeszcze kilka fot z wypadu:


Lecę przez malowniczo śmierdzące gnojownikiem okolice Hażlacha. Tzn. tu nie śmierdziało, więc zrobiłem zdjęcie. Ale generalnie, mogę chyba uogólnić ;)


Dziś niemalże same asfalty, i jeszcze przez najbliższe kilka jazd tak będzie. Trza kondycję trochę odbudować.


Aby nie jechać główną drogą odbijam w jakąś uliczkę. Kończy się asfalt, wracać nie przystoi - wjeżdżam w las. Od razu robi się kolorowo. Po drodze ostatki zimy. Marzanny nie miałem, Regina poszła do ludzi... utopiłem Henryka ;)


Jedyne udane zdjęcie z dziś. To znaczy takie, które mi się podoba. Technicznie patrząc. Bo tematycznie - lód na rzece i warunki, które przyczyniają się do jego powstania nie podobają mi się, i nigdy się podobać nie będą :)


Na koniec jeszcze Czantoria (na fotce, nie wjeżdżałem ;) ) i spadam do chaty.

W tym roku planuję śmigać częściej niż w ostatnich latach, jeśli zamierzenia uda się realizować szykujcie się na sporo wpisów tego typu - 3 zdania, kilka zdjęć. Oczywiście wycieczki weekendowe też będą, będzie jakaś trzydniówka... Sezon zapowiada się bogato.

Pozdrawiam i do następnego (czyli prawdopodobnie do jutra).

Wreszcie stanąłem na... kołach

Poniedziałek, 7 marca 2011 · Komentarze(4)
W końcu, po długim oczekiwaniu, zima zaczęła jakby odpuszczać. W końcu, po długim oczekiwaniu rower doczekał się kół. Piasty poniewierały się w domu od grudnia, obręcze przyszły jakoś pod koniec lutego, kółka udało się finalnie złożyć 5 marca. Nadszedł więc czas przeturlać fele po okolicach, bozia i zdrowy rozsądek podpowiadały asfalt, ale kto by ich słuchał. Szczególnie że trzeba było cyknąć fotę nowego roweru na BS, więc jak to tak, na asfalcie miała by być? Padło na okolicę motokrosu jak zwykle, formy niestety tam nie znalazłem. Trza się ostro zabrać za siebie teraz.

Fotki trzy:







Pozdrawiam i do następnego :)