Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2010

Pierwsza w tym roku :)

Niedziela, 31 stycznia 2010 · Komentarze(4)
Korzystając z nieco wyższej niż -20 temperatury wybrałem się pierwszy raz w tym roku na rower. Pierwszy raz w nowym roku i pierwszy raz w nowym miejscu zamieszkania :) Czasu miałem tylko godzinę, stąd dystans jaki mi wyszedł nie imponuje - wg google maps 11,2 km... Widokowo też nie było jakoś specjalnie, ale jeździło się bardzo dobrze, po sporej jednak, dwumiesięcznej chyba, przerwie. Poziomka w siłowni nie daje jednak takich doznań jak prawdziwy rower. Żałowałem nieco, że nie chciało mi się wstać wcześniej - wyciągnąłbym smoka i pojechał na Równicę, w poszukiwaniu dobrych widoków - choć szczerze mówiąc nie wiem czy Równica wystawałaby ponad chmury. Tak czy siak - sezon rowerowy 2010 uważam za otwarty!


Zdjęć mało, ale okoliczności przyrody nie zachęcały.


Brudno i zimno. Nie taką zimę lubię.


Wolę "czysto i zimno". A już najlepiej "czysto, chłodno i bez śniegu" - ale do września / października jeszcze trochę mi przyjdzie poczekać...

Pozdrawiam i do następnego. Szykuję suplement do "Retrospekcji" ;)

Wkurzyłem się

Czwartek, 28 stycznia 2010 · Komentarze(10)
Kategoria Blog
Wkurzyłem się, i wracam do siebie. Byłem już w 100% zdecydowany na pozostanie na BS i... wczoraj przed południem kiedy próbowałem uzupełnić zaległości tutaj BS leżało. Leżało i kwiczało.

Tak więc pomimo całej sympatii jaką zdążyłem poczuć do tego serwisu mówię bye-bye i wracam na stare wordpressowe śmieci.

Zapraszam! :)

http://foxiu.com

Retrospekcje

Niedziela, 10 stycznia 2010 · Komentarze(5)
Ponieważ sezon ogórkowy w pełni, rower stoi w pokoju a ja leniuchuję (no dobra – nie do końca, zapisałem się na siłownię) zebrało mi się na wspominki, jak to drzewiej z moim rowerowaniem bywało. Dawno, dawno temu – a konkretnie końcem roku 2000 kupiłem swój pierwszy tzw. “porządny” rower górski. GT Tempest, aluminiowa rama, amortyzator Rock Shox i tak dalej. Rower ten towarzyszył mi przez całe 7 lat, choć przy końcówce została z oryginału jedynie rama. Na tym rowerze eksplorowałem dokładnie okolice rodzimego miasta (2000 – 2007), startowałem w pierwszych zawodach (2001) czy wreszcie zaliczałem pierwsze wypady w góry (2002). Aż w końcu w roku 2003 zjadło mnie coś określane mianem “enduro” – i zjada do dziś dnia.

Poniżej kilkanaście zdjęć z pieluchowego okresu jazdy na rowerze. Foty generalnie niskiej jakości (cykane analogową małpą) ale to nie jakość jest tutaj najważniejsza.



Gdzieś między Jaworznem a Chrzanowem, lato 2001


Gdzieś w okolicach Chrzanowa, lato 2001


Okolice Chrzanowa, lato 2001


Góra Grodzisko – Jaworzno, lato 2001


Widok z Równej Górki na Elektrownię Jaworzno III, lato 2001


Start pierwszego w życiu maratonu. Liga Bikeboard, Ogrodzieniec 2002


Wjeżdżam na metę, gdzieś w połowie stawki. Wtedy byłem zawodami zafascynowany, na szczęście szybko mi przeszło :)


Pierwszy wypad w góry, jesień 2002 roku. Beskid Mały, widoczek z zielonego szlaku na zaporę w Porąbce, kawałek za Palenicą.


Dalsza część zdjęć z pierwszego wypadu...


Pamiętam jak dziś, mój pierwszy szybki i jednocześnie widokowo zjazd. Uderzenie endorfin :)


Elektrownia na górze Żar. Może kiedyś przejadę ponownie tą króciutką trasę? Ciekawe jak teraz to wszystko wygląda...


Tutaj już regularne enduro. Pierwszy wypad w góry na dłuższą trasę – 3 dni w Beskidzie Śląskim. Na focie Paweł. Niestety nie mam większych zdjęć.


Końcówka pierwszego dnia, trasa Bielsko – Szyndzielnia – Klimczok – Przełęcz Karkoszczonka – trawers Beskidka – trawers Hyrcy (przez przypadek) – Szczyrk


Dzień drugi zaczynamy od wspinaczki na Czantorię. Gdzieś w tym miejscu słynna wymiana smsów: “Jak zobaczysz laki skrec w prawo” – “Jakie laki?” – “Lonki, pole z trawa” ;)


Czantoria. Czy teraz można wjechać na szczyt z rowerem? Ponoć jakieś wypadki tam były...


Widoczki :) Okolice Soszowa bodajże – ale ręki nie dam uciąć. Jedziemy absolutny klasyk – Czantoria – Kubalonka, cały czas czerwonym.


Rafał. Jeździłem z nim chyba ostatnio w 2008 roku, nadal jeździ bez kasku. Shame ;)


Skałki przed Kiczorami. W rowerze widać pierwsze zmiany – Bomber Z5 i hamulec tarczowy (Grimeca) – zakupione za pieniądze z… odszkodowania po wypadku. Rowerowym oczywiście. Aha, buty które widać na tym zdjęciu (SH-M070) mam do dziś. Działają.


Ostatnia już fota... Nawet nie pamiętam co tu jest ;) W każdym razie trzeciego dnia jechaliśmy też lubianą przez mnie do dziś trasę Równica – Trzy Kopce Wiślańskie – Salmopol.

Teraz do Ustronia mam 11 km... więc jeśli tylko zima odpuści na pewno pojadę na trasę z drugiego lub trzeciego dnia naszej wyprawy. Szczerze mówiąc jak tylko warunki pozwolą to nie będę nawet czekał na koniec zimy. Do zobaczenia na szlaku! :)