Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2007

Gruntowny test nowego napędu

Sobota, 26 maja 2007 · Komentarze(1)
W okolicach 24 maja udało mi się wreszcie złożyć rower – wymieniałem cały napęd plus pakiet. Z pakietem pobiłem chyba rekord – robiłem to sobie na koniec dnia, w serwisie w MK Bike’u i cała operacja (począwszy od zdjęcia starych korb, skończywszy na założeniu nowych tak abym do domu dojechał, gdzieś po drodze pakiet zmieniałem) zajęła mi równe 20 minut. Na zdjęciu niżej super fajne auto ściągacze firmy FSA do korb (nigdy mi nie zadziałały, ale wyglądają kozacko).


Niedziałające auto ściągacze do korb.

Nowy napęd trzeba było solidnie przetestować – sprzyjającą temu okazją była wycieczka do Gliwic w sobotę (26.05). Zrobiłem w tym dniu łącznie 146.46 km. Po takim dystansie stwierdzam co następuje: jeszcze trochę oryginalnego smaru SRAMa na łańcuchu PC-48 zostało (warunki były pustynne), pakiet zaczął minimalnie cykać – trzeba będzie dokręcić. Dodatkowo, na początku wycieczki przy nacisku na lewą korbę, na biegach 3-5, 3-6 czułem mrowienie w pedałach, pod koniec było znacznie słabsze. Nie mam pojęcia co to było (napęd się musi do siebie dotrzeć?), mam nadzieję, że przejdzie zupełnie...


Życiówka...


...okupiona, może nie krwią, ale i tak przyjemnie nie było ;)

Trasa maratonu nie biegnie przez Trzy Kopce!

Niedziela, 13 maja 2007 · Komentarze(1)
13 maja po raz pierwszy w tym sezonie znalazłem się w górach. Na dobry początek wybrałem prościutką trasę z Równicy na Salmopol przez Trzy Kopce – trasa ta uległa lekkiej modyfikacji, ale o tym później. Jechałem w doborowym towarzystwie dwóch forumowiczów – Roberta MTB i Miski. Wszystko zaczęło się w środku nocy – trzeba było zdążyć na pociąg ze Szczakowej o 6.17. W Katowicach przesiadka – PKP próbowało nas jeszcze zrobić w balona podstawiając pociąg na inny peron...


Noc!!!


Zaspani w pociągu.

...i po dwóch godzinach jazdy wysiadamy w Ustroniu Polanie. Ustroń wita nas długim asfaltowym podjazdem na Równicę. Na szczęście nie jest ciężko – w sam raz na rozgrzewkę.


Podjazd na Równicę.


Podjazd na Równicę.

Prawie na samej górze podziwiamy ładny widok oraz letni tor saneczkowy (?) z którego oczywiście korzystamy. Przy okazji wychodzi na jaw pierwsza dobra rada – nigdy nie zjeżdżajcie na zablokowanym widelcu! Tor pozwala za cenę 5 PLN poczuć trochę adrenaliny i wiatr we włosach. Saneczki pędzą po “torach” około 40 km/h.


Panorama z Równicy.


Saneczkarz Miska.


Bobsleista Robert.


Deskorolkarz foxiu.

Po dobrej zabawie ruszamy dalej w drogę, za niebieskim szlakiem. Szlak ten będzie nam towarzyszyć dość długo, i bardzo dobrze, bo jest całkiem urozmaicony. Na początku jest nieco pod górkę, potem świetny techniczny kawałek po korzeniach (ale niezbyt trudny) gdzie w ogóle nie ma ścieżki, następnie płasko i w dół.


Niebieski szlak.


Niebieski szlak.


Po podjeździe.

Niebieski szlak w okolicach Orłowej łączy się na chwilę z żółtym, ale ten ostatni niewiele nas obchodzi. Na samym początku podjazdu na Orłową spotykamy bikera z Rudy Śląskiej, który radzi nam aby nie pchać się na Trzy Kopce, tylko zjechać zielonym do Brennej, znaleźć tam żółty, podjechać nim do czarnego, który to z kolei dochodzi do czerwonego i w ten sposób znajdziemy się na Salmopolu.


Po podjeździe.

Obiecujemy mu sprawdzić ten wariant. Tymczasem przy zjeździe z Orłowej pojawia się nagle druga porada dnia – dopasujcie prędkość do warunków na drodze! W końcu dojeżdżamy do rozjazdu, gdzie powinniśmy skręcić za zielonym szlakiem do Brennej. Postanawiamy zatrzymać się tam na chwilę. Rozmawiamy między innymi o mijających nas praktycznie od Orłowej tłumach rowerzystów. W końcu jacyś zatrzymują się przy nas i ucinamy krótką pogawędkę. Okazuje się, że w połowie czerwca na tych terenach jest organizowany maraton rowerowy. Pomimo że trasa maratonu nie biegnie przez Trzy Kopce, spora część rowerzystów siłą rozpędu, w pocie czoła pokonuje podjazd na tą górę – stąd w pobliżu naszego biwaku co rusz zatrzymuje się ktoś i dzwoni za kumplami że pojechali nie tak jak trzeba. W końcu zbieramy się i my, i ruszamy zgodnie z zaleceniami śląskiego kolegi po fachu. Szlak zielony nie jest non-stop w dół, ale przynajmniej początek ma bardzo fajny. Potem niestety zaczynają się betonowe płyty. Dojeżdżamy nim do asfaltu, skręcamy w lewo i za kilka minut odnajdujemy szlak żółty, w okolicach szkoły – jednak został on przeniesiony i zaczyna się przed szkołą, a nie za, jak pokazuje mapa. Szlak jest bardzo ciężki, cały czas pod górę, ale za to jest całkowicie przejezdny. Widoki na szlaku czarnym do którego prowadzi żółty całkowicie wynagradzają te 40 minut zapychania pod górę z prędkością rzędu 5 km/h.


Początek czarnego szlaku.


Widoki z czarnego.

Czarny szlak łączy się z czerwonym, którym dojeżdżamy na Salmopol. Stamtąd serpentynami asfaltu do Wisły, gdzie pozostaje tylko zjeść pizzę, napić się piwka i zapakować do pociągu...


Pan pizzojad.


Pan pizzojadek.


Pan pizzożerca.

Z Katowic niezdrowym tempem dotarliśmy do Jaworzna, gdzie trzeba było wrócić do szarej rzeczywistości, i niecierpliwie czekać na kolejny wypad. Ahoj!


Zmęczeni ale szczęśliwi.


Zmęczony ale szczęśliwy.

Trasa: Ustroń – Równica – Orłowa – Trzy Kopce Wiślańskie – Brenna – Horzelica – Grabowa – Przełęcz Salmopolska – Wisła

Serwis tylnej piasty

Środa, 9 maja 2007 · Komentarze(1)
Kategoria Sprzęt
Podczas wycieczki do Żywca tylna piasta (Shimano Deore, FH-M510) złapała dość spory luz, tak więc musiałem się nią zająć. Jako, że przejechała już około 2000 km postanowiłem rozebrać ją, wyczyścić i przesmarować, przy okazji dokładnie się przyglądając. Korzystając z okazji wyczyściłem dokładnie kasetę (SRAM 5.0 – na szczęście rozbieralna :) ). Jak widać na fotce, nowa to ona była bardzo dawno temu:



Po zdjęciu i wyczyszczeniu kasety zabrałem się za piastę. Od strony kasety było tam całkiem sporo syfu i całkiem zużyty smar, natomiast od strony gumowej uszczelki w ogóle nie było błota i pachy a smar był całkiem czysty – cytrynowy (Shimano właśnie taki ładuje wszędzie – niesamowicie się ciągnie ten smar).









Po rozebraniu wszystkiego przyszła pora na czyszczenie i oględziny. Na szczęście, pomimo przejechania około 50 km z luzem absolutnie nic się nie stało, kulki były gładkie, konusy i miski też, jedynie pojawiły się na nich przebarwienia, w miejscu styku z kulkami – rzućcie okiem na zdjęcia.







Po dokładnym wyczyszczeniu całości złożyłem wszystko do kupy na smarze samochodowym Elf Multi. Spokojnie objadę na tej piaście do końca sezonu. Potem przesiadka na coś na maszynach :-).

XIII Wyścig Rowerów Górskich Amatorów

Sobota, 5 maja 2007 · Komentarze(2)
Dziś, jako że mamy pierwszą sobotę maja, już po raz 13 odbył się super-ultra amatorski wyścig w Jaworznie w rejonie Chrząstówki, Warpia i Dobrej. Pogoda jak na ściganie dopisała, było w miarę ciepło, ale bez słońca, tak więc żar z nieba się nie lał. Frekwencja nie była zachwycająca, na moje oko ciut ponad setkę rowerzystów. Zgodnie z moimi niepisanymi zasadami nie startowałem w wyścigu, byłem tylko kibicem i fotografem dla mojej lepszej połówki.

Od czasu mojego ostatniego startu w tym (i zarazem jakimkolwiek) wyścigu minęło już trochę czasu – i stwierdzam, że jaworznicki WRGA może nie zszedł na psy, ale na pewno znacznie zbiedniał. Nie było nagród losowanych wśród uczestników, ba, nie było nawet dyplomu ukończenia wyścigu. Nawet mapka trasy na tablicy informacyjnej była teraz jakaś taka mniejsza...

Na zakończenie garść pozdrowień: dla mojej Ukochanej, znajomych z forum rowery.jaworzno.pl, i Biker Trzebinia, które zjawiło się licznie w klubowych, jednakowych, budzących respekt u małolatów koszulkach ;)

PS1. Jak już odpoczniecie po wyścigu, to może zajmiecie się czymś poważniejszym, tj. znajdziecie czas na jakąś wycieczkę :P

Kilka fotek:











Poniższe fotki nie są moje, ale za nic nie pamiętam kto je robił - jeśli autor ogląda, to proszony jest o kontakt :)









Wycieczka do źródeł piwa…

Wtorek, 1 maja 2007 · Komentarze(0)
W święto pracy postanowiłem popracować nieco (nogami!) i wybrałem się na wycieczkę do źródeł piwa, czyli do Żywca. Plan był taki, że ruszę około 10, dojadę do Ż. a potem się zobaczy. Niestety z różnych przyczyn (między innymi guma w tylnym kole, chyba od stania) wyjechałem z domu dopiero koło południa, i wtedy byłem już pewien, że tym co 'się zobaczy' będzie pociąg do Katowic o 17.07... Zgodnie z zaleceniami różnych ludzi (pozdrowienia dla ekipy BikerTrzebinia) jechałem przez Chrzanów, potem Płazę – w kierunku Zatora i dalej Andrychowa. Kiedy zobaczyłem podjazd na Płazę przypomniałem sobie dlaczego z reguły omijam tę trasę szerokim łukiem… Na szczęście podjazd okazał się być prostszy niż wyglądał i dał się połknąć z blatu, a w oddali coraz wyraźniej majaczył cel podróży – góry... Za Andrychowem, zgodnie z poradami dot. trasy miałem zamiar kierować się na przełęcz Kocierską i dalej do Żywca. Niestety od czasu do czasu pojawiały się tablice ze złośliwie przekreślonym czerwonymi taśmami ‘roboty drogowe’ słowem ‘Żywiec’, a ponadto za Andrychowem zaczął się… asfalt. Nie wiem jak drogowcy go zrobili, ale był całkowicie czarny, czuć było jak klei się do opon i w sposób naturalny ograniczał prędkość do około 20 km/h – i to uzyskanych z wysiłkiem. Opuściłem czym prędzej tę drogę, skręcając na Porąbkę. Zrobiło się wąsko, pojawiła się tablica informująca, że zimą ta droga jest wyłączona z utrzymania a mi zrobiło się dziwnie gorąco, prędkość też jakoś spadła… do 7,5 km/h. Na szczęście potem był niesamowicie szybki zjazd i prawdziwie górskie krajobrazy… Widoczność tego dnia była wyśmienita – dość powiedzieć, że na horyzoncie królowała Babia Góra, jeszcze w śnieżnym kubraczku... Te piękne okoliczności przyrody zachęcały wręcz do częstego zatrzymywania się i focenia panoram. W końcu dotarłem do Żywca – tam, jak się okazało, czekała na mnie największa niespodzianka dzisiejszego dnia – spotkanie ze znajomymi z Jaworzna, pod budką z fast foodem koło dworca. Pozdrawiam! Z Żywca pociąg w ciągu 2 godzin zawiózł mnie do Katowic, skąd już przy zapadającym powoli zmroku doturlałem się do domu...

Trasa: Jaworzno – Chrzanów – Płaza – Zator – Andrychów – Porąbka – Czernichów – Żywiec + Katowice – Jaworzno

Galeria zdjęć: