Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2008

To se ne vrati

Niedziela, 24 sierpnia 2008 · Komentarze(3)
Podobno jeden kilometr nowego szlaku jest lepszy niż dziesięć kilometrów znanego. Prawdę powiedziawszy, z perspektywy tygodnia czasu od ostatniego wypadu, chyba wolałbym jednak śmignąć czymś znanym, ale ciekawym. Chociaż… pewnie teraz bym już tego nie pamiętał. Trasa była pętelką z Wisły do Wisły, gdzie zostawiliśmy samochód. Sam początek to niebieski szlak z Wisły Dziechcinki pod Stożek, na który wdrapaliśmy się szlakiem żółtym i dalej czerwonym. Ze Stożka fajny fragment na Kiczory, i tutaj największa zmiana – zamiast czerwonym dalej, w stronę Kubalonki, pojechaliśmy żółtym szlakiem w stronę Istebnej. Szlak jest taki sobie, chociaż na pewno jest w nim coś przez co może się podobać. Początek lekko techniczny, po mocno siedzących w ziemi kamieniach, a dalej niesamowicie szybka, gładka stokówka. W ostaniej chwili przed Istebną porzuciliśmy ją na korzyść opadającego łagodnie w dół asfaltu, który kończył się nieczynnym przejściem granicznym, i wylądowaliśmy w Bukovcu. Tam popas przy taniej jak barszcz herbacie i dalsza jazda, która wybitnie nie przypominała tego co zwykłem nazywać jazdą po górach. Asfalt. Dużo asfaltu. I w dodatku zdecydowanie pod górę. Po jakimś czasie asfalt zmienił się w szutrówkę, raz lepszej, raz gorszej jakości, która ciągnęła się i ciągnęła… Na szczęście, na końcu podjazdu czekała na nas piękna panorama części czeskich Beskidów, oraz szybki zjazd… szutrówką. W pobliżu Stożka odbiliśmy na polską stronę, i wróciliśmy zapomnianym nieco niebieskim szlakiem do Wisły. Początek szlaku to fajny kamienisty singiel, schowany w lesie tak, że nie raz nie widać co czai sie za zakrętem. Niestety, zamiast jak normalni ludzie trzymać się szlaku, zostawiliśmy go na rzecz jakiejś paskudnej drogi zwózkowej – która była i tak ciekawsza jak czeskie asfalty. Reasumując – polskie szlaki i czeskie widoki – świetna sprawa, wielkie ilości asfaltu i szutrówek – mam nadzieję, że “to se ne vrati”. Zapraszam do galerii.


Po długotrwałym omawianiu trasy za pośrednictwem internetu, przyszła pora na spotkanie "w realu"... ;)


Na parking pod wyżej wymienionym podjeżdża "Biker Bus"...


I jedziemy nim do Wisły, gdzie jak zwykle na początku wycieczki jest bardziej lub mniej pod górę.


Gdzie jest Nemo? :)


Widok na Gościejów.


Energia Kubę jak widać rozpiera. Łańcuch rwie się jak rozgotowany makaron.


Chłopaki pozazdrościli kolegom z EMTB. Facet z tyłu przygląda się z politowaniem :)




Jeden podjazd później lądujemy na Stożku.


Skąd błyskawicznie przenosimy się na Kiczory. Podjazd na nie - bajka.


Z Kiczorów tniemy szybkim i jak widać rekreacyjnym szlakiem w stronę Istebnej.


Szlak to właśnie taka stokówka. Tzw. lufa i ognień. Poniżej 40 km/h to wstyd :)


Jednak złapanie gumy przy 40 km/h mogło się źle skończyć. Na szczęście tylko w teorii.


Nad Olzą zamieniamy szlak na asfalcik w dół i lądujemy w Czechach. Konkretnie w Bukovcu. Herbata po słownie: złoty czterdzieści!!


Czeskie szlaki to szerokie łagodnie falujące autostrady. Nasza fala szła pod górę. Przez jakieś 8 km.


Na szczęście coraz lepsze widoki wynagradzały trud.




Już prawie na szczycie. Okolice 900m npm.


Robimy fotki, bo...


...w końcu goniące nas chmury ustępują miejsca słońcu.


Niektórym czeskie powietrze nie służy, więc zwijamy się przez Stożek z powrotem do auta... Adieu!

Trasa: Wisła – Wisła Dziechcinka – Kobyla – Wielki Stożek (978) – Kiczory (989) – Uwaczka – Kukuczka – Bukovec – Pìsek – Bahenec – Sedlo Gruniček (824) – Kyrkawica (973) – Wisła Łabajów – Wisła

Chill out

Niedziela, 10 sierpnia 2008 · Komentarze(3)
Zupełnie inny teren. Uderzający swoją łagodnością. W miejsce wysokich gór głębokie jeziora. Zamiast kilometrów podjazdów kilometry szutrówek. Hektary gęstych lasów zastąpione hektarami pól i pastwisk. Tylko kamienie zostały. Ale także zupełnie inne, nie ostre skalne odłamki, lecz wyszlifowane przez lodowiec otoczaki. Szare, pomarańczowe, czerwone...

Zupełnie inna jazda. Zamiast fulla o sporym skoku stalowy sztywniak. Ale nie o to tutaj chodziło. W końcu czas urlopu to czas odpoczynku. Rower przeplatany z grillowaniem i pływaniem łódką. Wszystko okraszone jakże innymi od wszystkich znanych, widokami. I może przez to tak pięknymi.

Jeden obraz to więcej jak tysiąc słów – zapraszam do najdłuższej w historii tego bloga galerii zdjęć:


Pensjonat Aura, śmiało mogę polecić.












Kot gospodarzy.








Jezioro Szelment Wielki - średnia głębokość 45 metrów, zdradzana przez podejrzanie czarną wodę...






Kościół w Kaletniku, wszystkie kościółki mają tam charakterystyczne dwie wieże.


Mała awaria haka. Od tej chwili ponad 50 km na singlu.




Skubaniec stukał dziobem w pomost domagając się czegoś do zjedzenia :)






Klasztor Pokamedulski na Jeziorze Wigry.




Widok na jezioro z wieży zegarowej.




Uśmiechnął się i pomachał :)








Sprytny sposób na zbieranie żywicy.


Rosiczki.


Chatki dla rzadkich gatunków owadów żyjących w glinie.


Grill w okolicach godziny 23 :)


























Jezioro Szurpiły.












Suwalski Park Krajobrazowy - rezerwat "Rutka".






Świetny singiel, długości około 4 km, w większości łatwy, ale mocno eksponowany, z kilkoma sekcjami technicznymi, pokonany w całości nielegalnie - jest na nim całkowity zakaz ruchu rowerowego, a nawet aby wejść pieszo trzeba dokonać opłaty.


Wszyscy lubią Nestea :)




Malutka cerkiew w Wodziłkach.

AM weekend

Poniedziałek, 4 sierpnia 2008 · Komentarze(6)
Pierwsza większa wycieczka tego sezonu – dwa dni w górach, nocowanie w schronisku, trasa obejmująca dwa pasma Beskidów – Mały i Śląski. To było coś. Pogoda dopisywała przez 75% czasu, pozostała część ciężka, ale też mająca swój urok. Zaczęliśmy w Suchej Beskidzkiej, na początek pokonać trzeba było Pasmo Żurawnicy, które początkowo swoim charakterem przypomina mocno Beskid Makowski. Na szczęście szybo zaczyna się ciekawsza jazda – singiel w rejonach skałek to coś pięknego, dalszy zjazd również. Przejeżdżamy przez Krzeszów, i kierując się ciągle czerwonymi oznaczeniami zdobywamy Leskowiec. W schronisku uzupełnienie sił witalnych, i dalej już praktycznie bez postojów pędzimy na Przełęcz Kocierską, gdzie czeka na nas gorący obiadek. W knajpie meldujemy się tuż przed uderzeniem deszczu. Gdy przestaje padać ruszamy dalej, początkowo czerwonym, dalej niebieskim i na końcu żółtym szlakiem. Niestety po pół godzinie spokoju znów zaczyna lać – i jest tak już prawie do końca dnia. W szczególności zapamiętać dał się przjazd przez szczyt Jaworzyny – w chmurze. Widoczność 5 metrów, wilgotność 100%, i zupełna cisza – nie licząc odgłosu padającego deszczu. Uderzało w psychikę… Do schroniska na Magurce Wilkowickiej docieramy w zupełnych ciemnościach, kilka minut przed godziną 22. Drugi dzień rozpoczął się szybkim zjazdem do Bielska Białej, gdzie obecna ekipa ewakuowała się na pociąg, ja natomiast ruszyłem na Szyndzielnię, na spotkanie z kolejnymi kumplami. Trasa drugiego dnia to klasyk Beskidu Śląskiego, z Szyndzielni błyskawicznie przenosimy się na Klimczok, dalej masakryczny początkowo zjazd niebieskim szlakiem do Szczyrku, gdzie urządzamy sobie dłuższy popas, przed zdobywaniem jedyną słuszną drogą najwyższego szczytu Beskidu Śląskiego. Mówię oczywiście o Skrzycznem i wyciągu ;) Ze Skrzycznego kierujemy się na Magurkę Wiślańską, pokonując po drodze Malinowską Skałę i Zielony Kopiec. Z Magurki świetnie widać ogrom spustoszeń wśród beskidzkich lasów – to co robią leśnicy (może lepiej – drwale) przechodzi ludzkie pojęcie. Koniec końców docieramy na Magurkę Radziechowską, skąd czerwonym szlakiem, a potem mocno opadającą stokówką z olbrzymimi ilościami błota docieramy do małej wioski w pobliżu Węgierskiej Górki. Korzystając z 10 minutowego skrótu podpowiedzianego przez lokalesa jedziemy do Węgierskiej, skąd pociągiem wracamy do Katowic...

Zapraszam do sporej (35 zdjęć) galerii:


Początek pierwszego dni to przebijanie się przez Pasmo Żurawnicy - ciągnące się w nieskończoność szutry w stylu Beskidu Makowskiego.


Na szczęście przy samych skałkach zaczyna się świetny singiel, trochę w górę, trochę w dół...


...zakończony świetnym zjazdem. No, może oprócz sporego uskoku, zdecydowanie nie na moje umiejętności.


W dalszej kolejności czeka około 6 km podjazdu na Leskowiec - w 95% przejezdny, co jest jego wielką zaletą. To już ostatnia fotka z pierwszego dnia. Czas i warunki pogodowe skutecznie zniechęcały do wyciągania aparatu.


Drugi dzień rozpoczynamy szybkim zjazdem z Magurki Wilkowickiej do BB.




Widok z Łysej przełęczy, godzina 10 rano. Ostatnio fotografowałem tę górę w promieniach zachodzącego Słońca...


Zjazd jest szybki i mało wymagający.


Prowadzenie jedną ręką w zupełności wystarcza ;)


Koledzy odpuszczają jazdę, ja pcham się dalej na Szyndzielnię, gdzie czeka na mnie kolejna ekipa. Po drodze panoramka na Bielsko.


To już Szczyrk ze zjazdu niebieskim szlakiem z Klimczoka - typowa beskidzka rzeź, nie polecam.


Ze Szczyrku dostajemy się na Skrzyczne jedyną słuszną drogą - wyciągiem.


Widok ze Skrzycznego, taki sam jak zwykle.


Droga przed Małym Skrzycznem, małe pobojowisko. Dalej będzie gorzej, ale nie uprzedzajmy faktów...


Enduro w wersji bardziej hałaśliwej.


Wronek.


i brat Wronka - Tomek. Chłopaki nie dorośli jeszcze do jazdy w kaskach.




Widok z Zielonego Kopca.


Skrzyczne.


Babia Hora.


Mały popas i jedziemy dalej.




Prawie jak połonina... Niestety prawie czyni wielką różnicę, ale skala wycinki lasu w rejonach Magurki Wiślańskiej i Radziechowskiej przyprawia o zawrót głowy.




Za nami rozpętała się mała ulewa. Podkręcamy tempo :)








Masakry ciąg dalszy... Dość powiedzieć, że skałki przed Magurką Radziechowską, które zawsze były w głębokim lesie, teraz stoją na brzegu polany...


Deszcz dopada nas dopiero przed Węgierską Górką, ale i bez niego jesteśmy mokrzy - po kilku km zjazdu błotnistą stokówką.


Na koniec jeszcze klimatyczny zachodzik widziany już z pociągu.






I asfaltowa dojazdówka do Chorzowa. Teraz czas na zupełnie inną jazdę - szczegóły niebawem :)

Trasa: Sucha Beskidzka – Zembrzyce – Żurawnica (724) – Krzeszów – Leskowiec (922) – Łamana Skała (929) – Przełęcz Kocierska – Przełęcz Cisowa – Jaworzyna (864) – Tresna – Czernichów – Międzybrodzie Bialskie – Magurka Wilkowicka (909) – Łysa Przełęcz – Bielsko Biała – Szyndzielnia (1028) – Przełęcz Kowiorek – Szczyrk – Skrzyczne (1257) – Malinowska Skała (1152) – Zielony Kopiec (1152) – Magurka Wiślańska (1140) – Magurka Radziechowska (1108) – Glinne (1034) – Przybędza – Węgierska Górka