To se ne vrati
Podobno jeden kilometr nowego szlaku jest lepszy niż dziesięć kilometrów znanego. Prawdę powiedziawszy, z perspektywy tygodnia czasu od ostatniego wypadu, chyba wolałbym jednak śmignąć czymś znanym, ale ciekawym. Chociaż… pewnie teraz bym już tego nie pamiętał. Trasa była pętelką z Wisły do Wisły, gdzie zostawiliśmy samochód. Sam początek to niebieski szlak z Wisły Dziechcinki pod Stożek, na który wdrapaliśmy się szlakiem żółtym i dalej czerwonym. Ze Stożka fajny fragment na Kiczory, i tutaj największa zmiana – zamiast czerwonym dalej, w stronę Kubalonki, pojechaliśmy żółtym szlakiem w stronę Istebnej. Szlak jest taki sobie, chociaż na pewno jest w nim coś przez co może się podobać. Początek lekko techniczny, po mocno siedzących w ziemi kamieniach, a dalej niesamowicie szybka, gładka stokówka. W ostaniej chwili przed Istebną porzuciliśmy ją na korzyść opadającego łagodnie w dół asfaltu, który kończył się nieczynnym przejściem granicznym, i wylądowaliśmy w Bukovcu. Tam popas przy taniej jak barszcz herbacie i dalsza jazda, która wybitnie nie przypominała tego co zwykłem nazywać jazdą po górach. Asfalt. Dużo asfaltu. I w dodatku zdecydowanie pod górę. Po jakimś czasie asfalt zmienił się w szutrówkę, raz lepszej, raz gorszej jakości, która ciągnęła się i ciągnęła… Na szczęście, na końcu podjazdu czekała na nas piękna panorama części czeskich Beskidów, oraz szybki zjazd… szutrówką. W pobliżu Stożka odbiliśmy na polską stronę, i wróciliśmy zapomnianym nieco niebieskim szlakiem do Wisły. Początek szlaku to fajny kamienisty singiel, schowany w lesie tak, że nie raz nie widać co czai sie za zakrętem. Niestety, zamiast jak normalni ludzie trzymać się szlaku, zostawiliśmy go na rzecz jakiejś paskudnej drogi zwózkowej – która była i tak ciekawsza jak czeskie asfalty. Reasumując – polskie szlaki i czeskie widoki – świetna sprawa, wielkie ilości asfaltu i szutrówek – mam nadzieję, że “to se ne vrati”. Zapraszam do galerii.
Po długotrwałym omawianiu trasy za pośrednictwem internetu, przyszła pora na spotkanie "w realu"... ;)
Na parking pod wyżej wymienionym podjeżdża "Biker Bus"...
I jedziemy nim do Wisły, gdzie jak zwykle na początku wycieczki jest bardziej lub mniej pod górę.
Gdzie jest Nemo? :)
Widok na Gościejów.
Energia Kubę jak widać rozpiera. Łańcuch rwie się jak rozgotowany makaron.
Chłopaki pozazdrościli kolegom z EMTB. Facet z tyłu przygląda się z politowaniem :)
Jeden podjazd później lądujemy na Stożku.
Skąd błyskawicznie przenosimy się na Kiczory. Podjazd na nie - bajka.
Z Kiczorów tniemy szybkim i jak widać rekreacyjnym szlakiem w stronę Istebnej.
Szlak to właśnie taka stokówka. Tzw. lufa i ognień. Poniżej 40 km/h to wstyd :)
Jednak złapanie gumy przy 40 km/h mogło się źle skończyć. Na szczęście tylko w teorii.
Nad Olzą zamieniamy szlak na asfalcik w dół i lądujemy w Czechach. Konkretnie w Bukovcu. Herbata po słownie: złoty czterdzieści!!
Czeskie szlaki to szerokie łagodnie falujące autostrady. Nasza fala szła pod górę. Przez jakieś 8 km.
Na szczęście coraz lepsze widoki wynagradzały trud.
Już prawie na szczycie. Okolice 900m npm.
Robimy fotki, bo...
...w końcu goniące nas chmury ustępują miejsca słońcu.
Niektórym czeskie powietrze nie służy, więc zwijamy się przez Stożek z powrotem do auta... Adieu!
Trasa: Wisła – Wisła Dziechcinka – Kobyla – Wielki Stożek (978) – Kiczory (989) – Uwaczka – Kukuczka – Bukovec – Pìsek – Bahenec – Sedlo Gruniček (824) – Kyrkawica (973) – Wisła Łabajów – Wisła
foxiu
Pogwizdów
Ahoj!
Czeskim pozdrowieniem witam z prawie w Czechach Pogwizdowa. Niegdyś naprawiałem rowery w Jaworznie, potem zacząłem stukać w klawiaturę. Za tę zdradę wyrzuciłem się do Chorzowa. Z Hanysami wytrzymałech rok, padoć nie zaczołech, ino dalej mówię. Obecnie podglądam Czechów z drugiego brzegu Olzy - a gdzie mnie dalej poniesie - Knedliki, diabeł i ja sam nie wiemy.
Jeżdżę od dawna, bloga prowadzę od trochę mniej dawna, na bikestats jestem od nie tak dawna (luty 2010). Administrowałem sobie też chyba już największym w PL endurowym forum - emtb.pl, następnie endurotrophy.pl (które również współorganizowałem przez jakieś dwa lata.) Teraz wracam do tego co najlepsze, czyli jazdy na rowerze. Bez spiny.
Pisuję, fotografuję i wrzucam tu (i nie tylko, moje teksty pojawiły się nawet w wersji drukowanej) co ciekawsze rowerowe przeżycia, więc... enjoy!
Dystans całkowity | 4608.70 km |
Dystans w terenie
| 2274.50 km (49.35%) |
Czas w ruchu
|
6d 18h 47m |
Prędkość średnia: | 6.53 km/h |
Baton statystyk
|
|
Profil | Profil bikera |
Więcej statystyk | Statystyki rowerowe |
Wykres roczny