Będę szczery - tyle co napisałem oficjalną relację, która pojawiać się będzie w necie. Nie chce mi się pisać kolejnej :) Jak ktoś będzie chciał poszukać szczegółów trasy - znajdzie. Ja tymczasem zapraszam do zdjęć, których jest dość sporo. Może w opisach fotek trochę się odblokuję - bo nawet nie wiem od czego by tu zacząć...
Baza zawodów jak zwykle, w Hotelu Kotarz. Dobre miejsce, blisko centrum miasta, blisko startu i mety i chyba nas tam lubią. Rano niewielka obsuwa ze względu na rejestrujących się w ostatniej chwili.
Dojazdówka do pierwszego OS. Dwa lata temu, kiedy zaczynałem przygodę z ET szła nieco inaczej chyba. Teraz była krótsza i stromsza, czego skutek widoczny jest na zdjęciu. Skutkiem ubocznym takiego poprowadzenia trasy był fakt, że na starcie podjazdu można było zameldować się dość szybko :)
To już podjazd właściwy. Nieco dłuższy niż w edycjach minionych, jednak zbyt krótki by nazwać go inaczej niż sprint. Do podjazdu w Bielsku może się schować. Może ORGi wydepczą do przyszłego toku jakąś ścieżkę w górę?
Miałem przyjemność fotografować czołówkę. Tylko na dwóch pierwszych odcinkach, potem sytuacja wróciła do normy :) Tutaj: Tomek Dębiec przy pracy.
Dawniej, ten fragment był już dojazdówką. W tym roku wypluwaliśmy tu resztki płuc. No, ci co się spinali to wypluwali ;)
OS2 - czyli kultowy już Harcerz. Znacznie prostszy niż w roku ubiegłym, przynajmniej tak mi się wydawało. Czyżby skil się poprawił? Na fotce stały bywalec podium - Marcin Motyka (w lajkrze pomyka)...
Koleżanka po fachu (czyli bikestatsowiczka) -
Czarna Mamba. Nieźle jej poszło :) Ma zadatki na "bycie enduro" :D Tylko ten makaron z kukurydzą...
Rów z rzeczką wzbudzał skrajne emocje - od niewypowiedzianej złości...
...po chęć przytulenia się do Matki Ziemi :D Wyglądało to groźnie, rower sekundę później śmignął gdzieś w dół w kamloty. Jak ktoś nie wierzy plastikowi niech uwierzy - sprzęt (Ibis Mojo HD) wyszedł bez szwanku, jedynie kierownica przekręciła się na mostku (nie była słabo dokręcona - we dwójkę nie daliśmy rady jej poprawić, trza było popuścić śruby).
Odcinek trzeci - trawers. Tutaj pozwolę sobie zacytować Harrego: "my NIE jeździmy szutrówką. Nasze trasy to chaszcze, zarośla, największe dziadostwo!"
Michu z moją byłą. Prowadzi, bo jej oczko poleciało. Znaczy się Ardent nie wytrzymał starcia z brutalną beskidzką rzeczywistością.
W dalszym ciągu trawers. Ciężki ten odcinek był, nie ma co. Ale im dalej od zawodów tym bardziej mam ochotę tam wrócić :) W tej wąskiej na koło błotnistej na maksa ścieżce był olbrzymi potencjał.
Kolega bez numerka to
Marusia z BS. Zajrzyjcie do niego, porobił świetne foty. Na trawersie walczył dzielnie, jednak oponki 1.9 o fakturze pilnika do metalu nie pomagały mu zbyt wiele.
To już OS4 - kolejny rewelacyjny zjazd. W sumie, można by powiedzieć, że każdy zjazd w Brennej jest bardzo wyrazisty. Czarna Góra jest ciężka, Bielsko jest szybkie (prócz wyrazistych agrafek na Gaikach). W Brennej każdy zjazd oferuje inne atrakcje.
2/3 czwartego zjazdu to single. Miejscami takie właśnie sielankowe.
Gładka nawierzchnia, raczej łagodne zakręty...
I za chwilę wjazd w rzeczkę :) Kilkaset metrów solidnej dawki hardkoru.
Ostatni odcinek w Brennej, to zjazd z Horzelicy, czyli szuter :)
Może trochę przesada, szuter jest tylko przez połowę trasy. Potem kawałek singla, trochę stoku narciarskiego i takie właśnie kamienie jak na focie.
Zbyt wolna jazda - i miota człowiekiem jak swetrem w pralce. Łatwo wtedy o błąd. Lepiej się skupić i przejechać to szybko.
Wreszcie dekoracja - na początek dziewczyny. 3 miejsce - Beata, 2 - Kika, 1 - Mamba. Mamy taką tradycję, że Kondi...
...podrzuca każdą panią z podium do góry. Na pierwszy ogień miejsce pierwsze ;)
Faceci, klasyfikacja zjazdowa. Powiew świeżości wniósł tu Kuba Jonkisz, który bez pardonu wepchał się na drugie miejsce w zjazdach...
...oraz pierwsze (ex aequo z Brianem) w generalce. Drugi był Tomek Dębiec, trzeci Marcin Motyka - niestety musiał zmywać się tuż po zawodach, nie został nawet na wręczanie nagród.
Po dekoracji losowanie gadżetów od sponsorów (kask Urge wylosowałem :D), po czym spadam do domu. Przyjechała po mnie Kasia, gdyby nie ona... nie wiem jakbym after przeżył, w zeszłym roku było cięęęężko :D
Pozdrawiam i do następnego. Krynica już za 3 tygodnie :D