Torba
Uwaga, będzie cool story.
Wszystko zaczęło się, kiedy dawno temu napisałem tzw. "list miesiąca" do bikeBoardu i dostałem za to sporą torbę Gianta. Taką co pomieści laptopa i zapas piwa na cały weekend. Dawała radę przez spory okres czasu i pewnie dawała by dalej, ale zrobiła się w niej dziura i w ogóle zbrzydła (obiektywnie, nie mnie zbrzydła). Poszła więc do kosza. Zostałem jak bez ręki :)
Jakiś czas później wpadła mi w oko w Silesia City Center fajna torba Burtona, ale była w jakiejś dziwnej wersji kolorystycznej, no i kosztowała ponad dwie stówy. Odpuściłem.
Aż w końcu... nastał nowy sezon, Burton zrobił nowe torby a tę która wpadła mi w oko wypatrzyłem w sklepie netowym w Czechach, za 150 zł, w dobrym kolorze. Nic tylko brać. Spojrzałem w dane kontaktowe... Trzyniec. Toż to rzut beretem. Zamówiłem na osobni odber i trza było się kopsnąć :)
Ale na zewnątrz minus dwadzieścia...
Więc - grube skarpety, ocieplana polarem lajkra, koszulka rowerowa, ocieplana polarem bluza do biegania. Bojówki, druga bluza. Kurtka z membraną, dwie kominiarki, ciepła czapa, wysokie buty trekingowe, dwie pary rękawic i w drogę. Na gębę oczywiście gruba warstwa tłustego kremu.
Henryk na wale. To równe białe to rz. Olza :)
Pojechałem wałem. Tak się składa, że obrzeżami Trzyńca, podobnie jak środkiem Cieszyna płynie Olza - więc z Cieszyna do Trzyńca można łatwo się dostać jadąc ścieżką wiodącą po wale przeciwpowodziowym. Oczywiście po czeskiej stronie, po polskiej nie ma wałów, są "tereny zalewowe" - czyli te z prywatnymi domkami. Ech, co za kraj ;)
Tutaj już widać rzekę. Miejscami nie była zamarznięta.
Strzał w stronę Trzyńca, już podczas drogi powrotnej. Warunki były dobre, tylko ta temperatura...
W tamtą stronę nie zmarzłem wcale, w drodze powrotnej było pod wiatr, więc zmarzło mi czoło i trochę dłonie. Muszę zainwestować w rowerowe rękawice zimowe. Po powrocie rozgrzewający strzał z domowej wiśniówki i tak oto otwarłem rowerowy sezon 2012 :)
No i jeszcze na koniec, zakupiona torba ;)
Pozdrawiam i do następnego :)