Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2011

Stwarzanie pozorów

Sobota, 31 grudnia 2011 · Komentarze(7)
Mało się ostatnio tutaj dzieje, rower stoi w kącie. Mam niby zaległą wycieczkę na 40 kilka kilometrów, ale nie mam z niej zdjęć, bo aparat ładnie mi powiedział "Brak karty pamięciowej" na co ja mu mniej ładnie "nosz... nieważne" ;) Relacji bez zdjęć nie chcę wstawiać, bo to nie ma sensu moim zdaniem, mam nadzieję, że do poziomu "DPD" temu blogowi daleko i mam też nadzieję nie zbliżać się do niego za bardzo.

No, ale. Znajomi patrzą, więc jakieś pozory stwarzać trzeba. Stwarzaliśmy więc, pięcioosobowym składem, w Beskidzie Żywieckim, na tyle intensywnie, że kolano zepsułem. Galeria ze stwarzania poniżej, zapraszam.

PS. Mimo że sam już w to nie wierzę - naprawdę tak było jak na zdjęciach. Dla niezorientowanych - to białe to śnieg.

PPS. Ale i tak wolę aurę jaka panuje obecnie, czyli prawie 10 stopni w plusie :) Może sobie lać :D


Zaczynamy, gdzieś w Rycerce Górnej, uderzamy w zielony szlak na Przegibek. Zielony traci nam się szybko na rzecz czarnego rowerowego - w końcu sami rowerzyści idą ;)


To już na Przegibku, tutaj przychodzi nam zmierzyć się z fragmentem szlaku czarnego. Zmierzyć to dobre określenie, bo od tej pory szlak był zupełnie nieprzetarty.


Brniemy więc, po kolana w śniegu :)


Robi się wąsko i całkiem przyjemnie. Nemo opowiada jak śmigał tędy na rowerze, na ostatniej trzydniowej (tej co ostatni dzień odpuściłem). Szlaczek bardzo zacny.


Przed samą bacówką zaczyna się kosmos.


A to już finałowa polana i bacówka. Szczerze mówiąc, oglądając drzewa w ostatnim lesie przed, zastanawialiśmy się, czy w ogóle domek zobaczymy, czy tylko wielką kupę białego...


W schronisku siedzimy około pół godziny, po czym zwijamy się z powrotem. Pogoda robi się nieco lepsza, choć po tym zdjęciu tego nie widać. Polana nie jest odśnieżona (jak to?! :D), więc do szlaku wracamy po własnych śladach, znów zapadając się po kolana.


Coś tam widać.


W końcu docieramy do Przegibka, idzie o wiele sprawniej, bo trochę grup wydeptało już niezłą ścieżkę. Okolice Przegibka przejechane już ratrakiem, orczyk śmiga, sporo narciarzy.


Pogoda coraz lepsza, chmury ustępują miejsca słońcu.


Jak znalazł, bo na koniec roku złota godzina wypada około 15.00 :)


Cykam nieco więcej fot, przez co ekipa znika mi w lesie. Jedynie Spojler dotrzymuje towarzystwa.


Tymczasem jest coraz lepiej. Obraz w wizjerze przypomina mi widziane w sieci zdjęcia IR. Czad.


Drzewa i zaspy rzucają fantastyczne długie cienie.


Na niebie odrobina błękitu.


...


...


Ludzie też rzucają cienie, z którymi nieudolnie walczę stemplem. Ma ktoś jakiś dobry sposób na likwidację cieni na zdjęciu?


Jeszcze kilka ostatnich zakrętów...


Na jednym z nich spotykamy Kamila, który odłączył się od wcześniejszej gry i czekał na nas. W końcu docieramy do aut.

I to by było na tyle, 7 godzin łażenia w dwudziestu kadrach. Mam nadzieję, że się podobało - bo mi łazikowanie zimą przypadło do gustu i takie galerie jeszcze się tu pojawią :)

Pozdrawiam i do następnego :)