NR#1
No to lecimy:
Zaczynam, że tak powiem, dość późno. Ale ochota na rower wielka.
Rzut okiem za okno - "łoooo, jest klimat". Dziesięć minut później już na siodełku. Rześko.
Jazda była od razu testem nowej lampy, niestety we mgle, więc test mało miarodajny. Lampa docelowo ma być na głowie, tym razem jednak na kierownicy - przy takiej mgle i lampce na kasku widziałbym tylko białą ścianę. Ogólne wrażenia niezłe, trochę tych lumenów jednak jest. Porównując z lampką authora, którą miałem do tej pory... no cóż, do teraz błądziłem po omacku ;)
Wbijam w teren, zamiast widoków mam niestety całkowitą ciemność i... siatkę z tabliczkami "Teren budowy". Słyszałem że mieli tor MX przerabiać, ale to już? Muszę się wybrać tam za dnia. Wylatuję w totalnym lesie, ogarniam kilka ścianek i w końcu cudem znajduję ścieżkę która wyprowadza mnie z powrotem do cywilizacji. Aż się pić zachciało. W butelce nie to co myślicie, po prostu nie miałem małej plastikowej :)
Pomału jadę w stronę domu, cykając po drodze co ciekawsze miejsca.
Uwielbiam takie klimaty! Prawie jak Fallout ;)
Mgła nie ustępuje.
To już KRAFT, gdzie robią wasze ulubione Prince Polo, znak że do domu jeszcze kilkaset metrów... Zdjęcie z samochodem trochę fuksem, liczba aut w ruchu które widziałem zmieściła by się na palcach jednej ręki...
Po drodze zaglądam na Kaufland, aby skoczyć z 30 cm krawężnika (fajne miejsce na test zawieszenia). Zajeżdżam, a tam... leży sobie wózek. To trzeba było uwiecznić :)
Jeszcze tylko rondo i wbijam do chaty. Wyszło wszystkiego około dwóch godzin, w tym niecała godzina samej jazdy :)
Pozdrawiam i do następnego :)