Zjazd życia

Niedziela, 8 listopada 2009 · Komentarze(12)
Pogoda nie rozpieszczała ostatnio i pomału traciłem już nadzieję na jakieś resztki jesieni. Trochę entuzjazmu wzbudziła propozycja niedzielnego wyjazdu, jednak sobotnia aura skutecznie wdeptała go w ziemię. Mimo wszystko, ustawiłem budzik na piątą, z postanowieniem – “nie będzie padać, to jadę”. Rano wyglądam przez okno – mgła taka, że nie widać pogody. Jadę. Nagrodę otrzymałem już w pociągu – pojawiło się Słońce...

“Trasa bardzo dobrze znana, od jednego baru do baru” – śpiewał kiedyś Kazik Staszewski. Zamiast barów mieliśmy szczyty, ale reszta się zgadzała. Na dzień dobry humory poprawił nam Stożek, a dokładniej nieczynny wyciąg. Pozwoliło to na pokonanie sympatycznego podjazdu, szlakiem zielonym. Jak mam być szczery, wolę niebieski zaczynający się w Dziechcince – o wiele bardziej urozmaicony. Za Stożkiem trochę jazdy granią, i to co tygrysy lubią najbardziej – zjazd. Czekałem długą na tę chwilę, w końcu porządny test dla nowego widelca. Nie wiem co pomogło najbardziej – sprężyna, sztywna oś, regulowana kompresja czy 2 cm więcej skoku – ale tak płynnie jeszcze nigdy tam nie zjeżdżałem. Chyba polubię na nowo moje ulubione szlaki :)

Przed przełęczą Łączecko odsadziłem znacznie pozostałą część ekipy, która musiała skupić się na usuwaniu kapcia u Kondiego, postanowiłem więc przetestować możliwości wideo mojego aparatu. Bez bicia przyznam się, że kręciłem film aparatem po raz pierwszy. Na pierwszy ogień poszedł zjazd Kartona, Kondiego i Spoonmana:



Na końcu zjazdu chłopaki wypatrzyli korzenną hopkę, powstały więc kolejne filmiki:







W końcu udało się dotrzeć na Przysłop pod Baranią Górą, gdzie posiedzieliśmy nieco dłużej przy rosole i bigosie. Dodatkowo podjazd na Baranią tym razem pokonywaliśmy z buta, co zaowocowało ciemnościami na szczycie. Jako bonus, drogą którą pomału zdobywaliśmy szczyt płynęła rzeczka, a od około 1100 m npm leżało sporo śniegu. Pierwsze metry zjazdu to totalna masakra, nie widać zupełnie nic. Kondi, najlepiej wyposażony (czołówka Petzla), próbuje pokonać ściankę, niestety zalicza tam glebę w wyniku której łamie palec. Jest ciemno, zimno, na szlaku sporo śniegu, oblodzenia na korzeniach i kamieniach. O jeździe bez mocnego światła nie ma mowy, czasem nawet trudno jest iść. Za pierwszą agrafką kończy się definitywnie śnieg i lód, zaczyna natomiast padać deszcz. Znajdujemy sposób – osoby bez lamp, czyli Spoonman i ja, jadą przed osobami z lampkami – jest już wystarczająco szeroko, i nie tak trudno technicznie. Od tego momentu jazda zaczyna iść bardzo sprawnie – po 1.5 godziny od momentu w którym byliśmy na szczycie meldujemy się na zaporze w Wiśle czarne. Genialna jazda.

Trasa: Wisła Głębce – Wisła Łabajów – Stożek Wielki – Kiczory – Przełęcz Kubalonka – Stecówka – Karolówka – Przysłop – Barania Góra – Wisła Czarne – Wisła Nowa Osada – Wisła Uzdrowisko

Galeria zdjęć (26 fotografii):


Góry witają nas rewelacyjną pogodą. Mamy przez chwilę nadzieję na mgły w dolinach, jednak Słońce operuje tak mocno, że powietrze klaruje się zanim dojeżdżamy na start wycieczki.


Druga strona górskiego powitania to dość oryginalna reklama noclegów. No, chyba że Juzek to pseudonim / nazwisko :)


Z pociągu szybko udajemy się pod wyciąg na Stożek, jednak dziś wyciągać musimy się sami.


Ten podjazd zadecydował o naszej przyszłości, ale nie uprzedzajmy faktów.


Na Stożku mała przerwa, i suniemy na Kiczory.


Po drodze jest sporo śniegu, na szczęście sama ścieżka całkiem przejezdna.


To nie mgła w dolinie, to raczej smog...


Kiczory, jako że pozbawione drzew, bez śniegu. Cały zjazd także - i bardzo dobrze.


Karton jedzie pierwszy by rozstawić się z aparatem, cykam więc jeszcze widoczek.


W końcu ruszają Kondi i Spoonman.


Delikatny skok z przysłoniętego powaloną choinką wybicia i rura w dół po kamieniach.


No dobra, kamienie zaczynają się dopiero w widocznych w oddali krzakach ;)


Rzeczone krzaki i kamienie. Na tym zjeździe po raz pierwszy przekonałem się od wyższości nowego widelca nad starym. 100% płynności, zamiast myśleć o linii przejazdu...


...mogłem myśleć o wyborze fajnego miejsca do zdjęć. Swoją drogą, Kondi pokonywał ten zjazd pierwszy raz w życiu. Jak on się uchował?


To już single za Kubalonką, oraz doskonały przykład...


...jak ciekawy, dopracowany kolorystycznie, dynamiczny kadr spieprzyć źle położonym własnym rowerem. Grrr.... ;)


Na szczęście widoków nie zepsułem. Nie wiem czy pomiędzy pierwszym a drugim pagórkiem jest dym, czy mgła, ale wygląda to interesująco.


To samo, ale nieco inaczej ;)


Słowackie szczyty już nieźle przysypane. Tylko patrzeć jak i naszym górom solidnie się oberwie od zimy...


Mimo późnej godziny wdrapujemy się na Baranią Górę. Jeszcze przed Przysłopem nachodzą pierwsze myśli o odpuszczeniu - pomału jawi się perspektywa zjeżdżania po ciemku...


Koniec końców po ciemku nawet podjeżdżamy. Ale rosół na Przysłopie był pyszny :)


W przypominającej przystanek autobusowy wiacie przed samym szczytem zakładamy ochraniacze, kurtki itp., aby na samym szczycie siedzieć jak najkrócej.


W sumie nie ma po co tu siedzieć, wiatr urywa głowy...


...a widoki ukradła wszechobecna ciemność. Zaczynamy najgłupszą, choć dającą olbrzymią dozę satysfakcji, rzecz w życiu.


Zjazd najtrudniejszym, północnym stokiem Baraniej. Totalna ciemność (tylko 2 z 4 osób ma mocne lampy) śnieg i oblodzenia na szlaku oraz nagromadzenie przeszkód sprawiające trudności nawet w dzień. Początek to głównie spacer, za pierwszą agrafką jazda zaczyna iść zadziwiająco płynnie.


Zjazd pobiera ofiarę w postaci złamanego palca Kondiego, pomimo tego, w towarzystwie deszczu i unoszącej się nad rzeką mgły docieramy do Wisły. W centrum miasta pożegnanie ze zmotoryzowanymi i powrót pociągiem w którym było cieplej jak u mnie w domu. Brakowało tylko światła ;) Do następnego!

Komentarze (12)

puszka, karta, aku, dobry obiektyw, polar… uzbiera się trochę ;)

foxiu 00:01 środa, 2 grudnia 2009

Kilogram??:))))

sebas 00:01 środa, 2 grudnia 2009

wysłałem ci maila w sprawie aparatu. G9 kupiłem bo skusił mnie jego rozmiar i duże możliwości, a przycisnęła potrzeba zdobycia gotówki, ale niestety, porównania do lustrzanki nie wytrzymuje. Będę wozić ten kilogram, ale kompromisów nie będzie :)

foxiu 00:00 środa, 2 grudnia 2009

Wyslalem ci na emila mape. Ten odcinek “trudny” to raptem moze 100m, ale po deszczu, ze sztyca pod szyja, sciagnal mnie z bike ;) Nie wiem czy to AZ tak ciezkie czy sie dalem zaskoczyc.

Ja bym z kolei lykal cos mniejszego niz s5, bo zaczyna mi brakowac miejsca w plecaku, a na Lipska Gore/Magure wyjezdzalem z plecakiem 7kg (fakt, ze duzo odziezy rezerwowej i 2l h2o, ale to juz przesadyzm)

sebas 00:00 środa, 2 grudnia 2009

Chyba wiem o czym mówisz. Granią na Kyrkawicę, i żółtym na Sedlo Grunicek. Jechaliśmy (hie hie) to kiedyś odwrotnie. Stromo jest, ale trudności technicznych nie pamiętam – no ale podczas pchania to jedynie wiatrołomy są trudnościami technicznymi ;)

foxiu 23:59 wtorek, 1 grudnia 2009

Jechaliśmy cały czas czerwonym szlakiem, na Kiczory i dalej na Kubalonkę. Tego na Czechy o którym piszesz nie kojarzę, możesz przybliżyć? Na czeską stronę odbijaliśmy kiedyś z Kiczorów żółtym, ale jakiś przesadnie trudny to nie był. Opisany jest zresztą z grubsza w “To se ne vrati” na stronie.

Co do wideło, to nie wiem, możliwe że przez zimę wrócę do lustra, bo jednak jakość zdjęć mnie mierzi teraz. Kupię pewnie takie samo jak miałem i mam nadzieję że jeszcze na tym nieźle wyjdę. (jak sprzedawałem, to soniaki były droższe niż w momencie zakupu, a teraz dzięki wielkiej serii a230, 330, 380, 500 i 550 znacznie w dół poszybowały). Wtedy kupiłbym też jakieś porządne szkiełko, typu 16-105. Jednak fotografia wciąga jak cholera ;)

foxiu 23:59 wtorek, 1 grudnia 2009

Fajna relacja :) ktoredy zjezdzaliscie ze Stozka dokladnie? (zaliczylem tam NIESTETY tylko jeden zjazd na strone polska wiele lat temu, ale moze ten sam szlak…). Ty, niedlugo relacje beda only video ;) Swoja droga fajna idea, moze skopiujemy w przyszlym sezonie

Apropos fajny jest krotki odcinek z samego wierzcholka Stozka (bodaj niebieski) grania na niewielkie siodelko, z ktorego potem szlak odbija juz na strone czeska. Po pierwsze poleglem na zaskakujacej stromiznie (nie znizylem siodla jadac xc;), po drugie po stronie czeskiej bardzo fajny poczatek lecacy singlem…

sebas 23:59 wtorek, 1 grudnia 2009

Trasa fajna widać że mieliście niezłą przygodę i zabawę z jazdy :)

Rizo 23:59 wtorek, 1 grudnia 2009

to reigin 2 ‘08 no to do zobaczenia na błotno śniegowych szlakach chyba że pogoda dopisze pozdro.

andrzejr 23:58 wtorek, 1 grudnia 2009

a witam, witam :) W sumie zdążyłem już doczytać w Twoim profilu na forum. Trzeba się będzie ugadać kiedyś na jaką jazdę, na pewno jako lokales znasz mnóstwo ciekawych pozaszlakowych ścieżek. Na czym śmigasz? To reign czy trance-x na tej fotce na forum?

foxiu 23:58 wtorek, 1 grudnia 2009

Cześć Foxiu jestem z Ustronia

andrzejr 23:58 wtorek, 1 grudnia 2009

Ciekawie widzę było, jak nawet palce połamaliście :P Zjazdy tez ciekawie wyszły, ale brakuje mi jakoś bardziej żywszych ujęć – np jakbyś kucnął sobie zaraz obok zjazdu, tak żeby skaczący przejechali parę cm od Ciebie to już by się coś działo. Potem drugie ujęcie od strony pleców, po wyskoku. A jakby tak ktoś wpadł na Ciebie, to by dopiero była akcja !
Zdjęcia też fajne, czuć już późną jesień na zdjęciach ;)

van 23:57 wtorek, 1 grudnia 2009
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa alprz

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]