Okolice Baraniej Góry... kopytem
Intensywnie zająłem się ostatnio uzupełnianiem wpisów na blogu (już cały 2009 rok przeniesiony) a tu z-cicha-pękł pojawiła się okazja na nowy, aktualny wpis :) Okazja może mało rowerowa, choć coś wspólnego z rowerami miała - tereny jakie przyszło mi odwiedzić eksploatowałem w sezonie 2009 na rowerze i to bardzo intensywnie. Mowa o Kubalonce, Stecówce i bliższych okolicach Baraniej, a wszystko widziane z sań... Moja Luba na Walentynki zarezerwowała nic nie mówiąc dwa miejsca na organizowanym przez PPG kuligu. Atrakcje: przejazd wypaśnym (miał nawet aneks kuchenny) autokarem, godzina czekania na mrozie na sanie, pijany woźnica, 1.5h jazdy saniami, rewelacyjna atmosfera, klimatyczne widoki, grzane wino, kiełbacha z ogniska i śpiewanie dziwnych piosenek. Najbardziej w pamięć, chyba ze względu na częstotliwość występowania, zapadła mi taka:
Hej, tam pod lasem coś błyszczy z dala
Banda cyganów ogień rozpala
Goń stare baby, goń stare baby, goń stare baby do lasa
Goń stare baby, goń stare baby, goń stare baby, gońCzęść atrakcji starałem się uwiecznić na fotkach, zapraszam do galeryjki (20 zdjęć):
Po godzince jazdy jesteśmy na miejscu. Szybka czekolada na gorąco i jako że czasu jeszcze 40 minut ruszamy na spacer.
Trzeba zrobić kozackie foty "Tu byłam".
Równie kozackie "Tu byłem" - aż żałuję, że usunąłem konto na NK :>
Oraz kilka nieco bardziej "ambitnych". Tutaj droga, symbolizująca... a zresztą.
W końcu ruszamy i od razu jest jak w rosyjskiej bajce. Im dalej w las, tym straszniej.
Wszechobecna mgła przybiera na sile z każdym metrem zdobywanej wysokości. Klimat jest niesamowity.
Jedziemy w pierwszych saniach, w porównaniu do tych jadących za nami (na fotce) mamy niezły luksus - kabriolet.
Towarzystwo umila sobie czas rozmowami, śpiewaniem oraz spożywaniem, w tempie około litra na godzinę (to ostatnie nie dotyczy dzieci, one nie spożywały ;))
Tematy rozmów zahaczyły też o olimpiadę w Vancouver, panie próbują swych sił w bobslejach.
A dokoła szumi las ;)
Jedzie się tak dobrze, że doganiamy nawet grupy wcześniejsze.
Niewiele one jednak nas obchodzą (prócz tych jadących z przeciwka, którym można pomachać i zaintonować "
Goń stare baby..." ;)
Co ciekawe wszyscy jadący z przeciwka krzyczeli "nie jedźcie tam". Nie wiem czy wiedzieli, że tam jednak nie jedziemy. Większość kończyła na Stecówce, u nas plan zakładał dojechanie do Wisły Czarne.
Klimat!
W końcu dojeżdżamy do celu. Kiełbaska, winko i tańce do "Mydełka Fa". Ech, co tu dużo mówić ;)
foxiu
Pogwizdów
Ahoj!
Czeskim pozdrowieniem witam z prawie w Czechach Pogwizdowa. Niegdyś naprawiałem rowery w Jaworznie, potem zacząłem stukać w klawiaturę. Za tę zdradę wyrzuciłem się do Chorzowa. Z Hanysami wytrzymałech rok, padoć nie zaczołech, ino dalej mówię. Obecnie podglądam Czechów z drugiego brzegu Olzy - a gdzie mnie dalej poniesie - Knedliki, diabeł i ja sam nie wiemy.
Jeżdżę od dawna, bloga prowadzę od trochę mniej dawna, na bikestats jestem od nie tak dawna (luty 2010). Administrowałem sobie też chyba już największym w PL endurowym forum - emtb.pl, następnie endurotrophy.pl (które również współorganizowałem przez jakieś dwa lata.) Teraz wracam do tego co najlepsze, czyli jazdy na rowerze. Bez spiny.
Pisuję, fotografuję i wrzucam tu (i nie tylko, moje teksty pojawiły się nawet w wersji drukowanej) co ciekawsze rowerowe przeżycia, więc... enjoy!
Dystans całkowity | 4608.70 km |
Dystans w terenie
| 2274.50 km (49.35%) |
Czas w ruchu
|
6d 18h 47m |
Prędkość średnia: | 6.53 km/h |
Baton statystyk
|
|
Profil | Profil bikera |
Więcej statystyk | Statystyki rowerowe |
Wykres roczny