Okolice Baraniej Góry... kopytem

Niedziela, 14 lutego 2010 · Komentarze(5)
Intensywnie zająłem się ostatnio uzupełnianiem wpisów na blogu (już cały 2009 rok przeniesiony) a tu z-cicha-pękł pojawiła się okazja na nowy, aktualny wpis :) Okazja może mało rowerowa, choć coś wspólnego z rowerami miała - tereny jakie przyszło mi odwiedzić eksploatowałem w sezonie 2009 na rowerze i to bardzo intensywnie. Mowa o Kubalonce, Stecówce i bliższych okolicach Baraniej, a wszystko widziane z sań... Moja Luba na Walentynki zarezerwowała nic nie mówiąc dwa miejsca na organizowanym przez PPG kuligu. Atrakcje: przejazd wypaśnym (miał nawet aneks kuchenny) autokarem, godzina czekania na mrozie na sanie, pijany woźnica, 1.5h jazdy saniami, rewelacyjna atmosfera, klimatyczne widoki, grzane wino, kiełbacha z ogniska i śpiewanie dziwnych piosenek. Najbardziej w pamięć, chyba ze względu na częstotliwość występowania, zapadła mi taka:

Hej, tam pod lasem coś błyszczy z dala
Banda cyganów ogień rozpala

Goń stare baby, goń stare baby, goń stare baby do lasa
Goń stare baby, goń stare baby, goń stare baby, goń


Część atrakcji starałem się uwiecznić na fotkach, zapraszam do galeryjki (20 zdjęć):


Po godzince jazdy jesteśmy na miejscu. Szybka czekolada na gorąco i jako że czasu jeszcze 40 minut ruszamy na spacer.


Trzeba zrobić kozackie foty "Tu byłam".


Równie kozackie "Tu byłem" - aż żałuję, że usunąłem konto na NK :>


Oraz kilka nieco bardziej "ambitnych". Tutaj droga, symbolizująca... a zresztą.


W końcu ruszamy i od razu jest jak w rosyjskiej bajce. Im dalej w las, tym straszniej.


Wszechobecna mgła przybiera na sile z każdym metrem zdobywanej wysokości. Klimat jest niesamowity.


Jedziemy w pierwszych saniach, w porównaniu do tych jadących za nami (na fotce) mamy niezły luksus - kabriolet.


Towarzystwo umila sobie czas rozmowami, śpiewaniem oraz spożywaniem, w tempie około litra na godzinę (to ostatnie nie dotyczy dzieci, one nie spożywały ;))


Tematy rozmów zahaczyły też o olimpiadę w Vancouver, panie próbują swych sił w bobslejach.


A dokoła szumi las ;)






Jedzie się tak dobrze, że doganiamy nawet grupy wcześniejsze.


Niewiele one jednak nas obchodzą (prócz tych jadących z przeciwka, którym można pomachać i zaintonować "Goń stare baby..." ;)


Co ciekawe wszyscy jadący z przeciwka krzyczeli "nie jedźcie tam". Nie wiem czy wiedzieli, że tam jednak nie jedziemy. Większość kończyła na Stecówce, u nas plan zakładał dojechanie do Wisły Czarne.


Klimat!








W końcu dojeżdżamy do celu. Kiełbaska, winko i tańce do "Mydełka Fa". Ech, co tu dużo mówić ;)

Komentarze (5)

Kręciłem po tych okolicach w majówkę 2009.Zamierzam tam jeszcze powrócić.Fajne foty,jak zawsze zresztą.
pozdrawiam:)

Rafaello 18:48 środa, 24 lutego 2010

Van: Bo tak naprawdę, to to jest moja druga zimowa sesja foto, pierwsza była w poprzednim wpisie. Do tej pory, czyli od roku 2006 (kiedy kupiłem pierwszą cyfrówkę) nigdy nie miałem okazji / ochoty / potrzeby większego fotografowania w zimie. Człek się uczy całe życie (a i tak umrze głupi) ;)

Maruś: burżuj jestem to się wożę. W lecie rowerem, w zimie saniami :P

foxiu 10:05 poniedziałek, 15 lutego 2010

Chybam Cię zdopingował, bo dziś zdjęcia świetne ! :) Czuć ten klimat gór i samej zimy :)

vanhelsing 07:06 poniedziałek, 15 lutego 2010

Oj foxiu -zmylił mnie ten tytuł. W pierwszej chwili pomyślałem ,że pisząc "kopytem" masz na myśli swoje kopyta ,a Ty się saniami po górach wozisz :P No ale rozumiem ,że lubej się nie odmawia w ten jakże szczególny dzień ;)

marusia 23:53 niedziela, 14 lutego 2010

Eeeee no piknie, ale to tsa było se na nogach pójść co by potem nie gadoli ześ cie jakie cepery ze ślonksa :) Ładne okolice, ja tak ostatnio będąc na Hali Radziechowskiej dusiłem w sobie pragnienie co by na Baranią się zimą wybrać :)

Autochton 22:58 niedziela, 14 lutego 2010
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa iwosc

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]