Tropiąc króliki*

Niedziela, 7 lutego 2010 · Komentarze(4)
Dziś pierwsza dłuższa wycieczka sezonu. Meteo.pl podało że jest -10, jednak w słońcu wydawało się być znacznie cieplej. Wyciągnąłem więc Pomykacza z piwnicy i ruszyłem w świat ;) Uzbierało się łącznie 5h przebywania poza domem, jadąc na rowerze, prowadząc rower czy wreszcie ciągnąc go za sobą. W planach miałem Równicę, ale nie wyglądała zachęcająco, więc odpuściłem na rzecz eksploracji bliższych okolic. Wybór padł na Jasieniową, niewielką (521 m npm) górkę w okolicach Goleszowa. Dojazd jej stóp jest bardzo wygodny, niestety potem zaczynają się schody... Koniec końców pokonałem wzniesienie i dojechałem do domu robiąc ładną pętelkę.

Trasa: Cieszyn - Bażanowice - Goleszów - Jasieniowa (521) - Dzięgielów - Puńców - Cieszyn

Szczegóły w fotorelacji niżej:


Nie odjechałem daleko od Cieszyna, a już musiałem się zatrzymywać i wyciągać aparat...


Swoją drogą, skorupa śniegu na pierwszym planie była na tyle twarda, że od biedy można było jechać tam na rowerze. Jednak każdy gwałtowny ruch kończył się zapadnięciem po piasty w śniegu :)


Tuż za Goleszowem taki widok kazał mi porzucić plany wjechania na Równicę. Wybrałem eksplorację.


Zaczyna się nieźle. Lajcik. Jednak im wyżej, tym koleiny bez lodu węższe. W końcu zniknęły zupełnie...


Przebijam się pieszo przez śnieg po kolana. Na szczęście widać, ze kilka dni wcześniej ktoś tędy szedł - zgodnie z przewidywaniami śnieg jest tam bardziej ubity i nie zapadam się. Na górze herbatka z termosu w pięknych okolicznościach...


Gdzieś tam z doły przyszedłem. W tle widać góry, które odpuściłem.


Tymczasem do szczytu jeszcze spory kawał. I przedzieranie się przez krzaczory.


Podziwiam jeszcze chwilę widoki...


Niby zimno, ale w końcu nigdzie się nie spieszę.






A jest na co popatrzeć.


W końcu ruszam dalej. Kilka metrów wyżej trafiam na stokówkę, która teraz jest wąziutkim singlem. Podchodziłem kilka razy, ale nie udało się przejechać więcej niż 15 - 20 metrów. Pomyłka o 10 cm kończy się nurkowaniem po piasty w śniegu.


Stokówka skręcała w złą stronę, więc korzystając ze "wskazówek" lokalesów przecinam wzniesienie.


Oczywiście o jeździe mogę zapomnieć, targam rower za sobą.


Po półtorej godzinie widzę cudownie zieloną choinkę... Czy zamarzłem gdzieś po drodze i pukam już do bram raju? ;)


Nie zamarzłem i nie pukam, jednak raj spotykam - da się jechać!


Śnieg twardy niczym beton pozwala osiągnąć spore prędkości. Docieram do znanego mi, czarnego szlaku na Tuł.


Szlaku bardzo dobrze oznakowanego w dodatku - nie sposób się zgubić ;)


Nie jadę jednak na Tuł, lecz do Dzięgielowa.


Po drodze jeszcze kilka fotek...


I docieram do odpowiedniej drogi :)


W Dzięgielowie herbatka na przystanku PKSu. Do domu jeszcze 11.5 km asfaltowania.


Normalnie przejechałbym to w pół godziny - jednak w takich warunkach często zatrzymuję się na robienie zdjęć.


I znów kilka km szosy...


I kolejny zjazd na pobocze dla kilku fotek.


Tutejsza okolica to coś zupełnie innego niż Śląsk, więc wszędzie dopatruję się ciekawych tematów na zdjęcie.


Dodatkowo wszystko pokryte jest równą kołderką śniegu :)


I podświetlone przez słońce, które zaczyna już pomału zmierzać w stronę linii horyzontu.


Jeszcze herbatka i jadę dalej...


Oczywiście z przerwą na fotki :)




W końcu, krętymi drogami docieram do Cieszyna. Do następnego :)

* - wiem, że w lasach zdecydowanie łatwiej o zająca niż królika, ale tytuł "-ąc -ące" mi nie pasował jakoś...

Komentarze (4)

ale nuda - tyle zdjęć :P

mamba 20:57 poniedziałek, 8 lutego 2010

rower wymiata :) foty przyjemne, szkoda że u mnie tak płasko...

japek 16:51 poniedziałek, 8 lutego 2010

Oj Foxiu, musisz się trochę obyc z okolicą bo inaczej zginiemy marnie zasypani takimi widokami :)
harry

Anonimowy tchórz 10:41 poniedziałek, 8 lutego 2010

Aleś zdjęć nawalił :)
Fajny rower :D

vanhelsing 10:34 poniedziałek, 8 lutego 2010
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa iesci

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]