Historyczne spotkanie
Druga część trasy rozpoczęła się makabrycznym podjazdem na Skrzyczne. 11 km serpentyn bardziej niż nogi osłabiło psychikę. Po olbrzymiej stracie czasu (bo tylko tak można nazwać ten odcinek) dotarliśmy na szczyt. Droga ze szczytu była już o wiele ciekawsza, może dlatego, że w większości prowadziła w dół. Niestety nie mogliśmy delektować się najciekawszymi technicznie fragmentami, ponieważ nieubłaganie zbliżała się godzina odjazdu pociągu. Koniec końców musieliśmy odpuścić ostatnie kilka km trasy i szybkim trawersem a następnie asfaltem pędzić do Wisły – na miejscu czasu starczyło tylko na kupno biletów i browarka na drogę…
18 zdjęć:
Poranek zaczął się od podgrzewanej herbaty. Po posiłku postanowiłem umyć po sobie naczynia, co, biorąc pod uwagę godzinę (5.30), śpiących domowników oraz ilość wytwarzanych przez tą czynność dźwięków, można było nazwać sportem ekstremalnym.
Fotka upamiętniająca historyczne spotkanie. Ostatni raz taki team był w górach w rejonie 2004 roku... Paweł ma jeszcze zadowoloną minę, a ja głośno zastanawiam się co wyjdzie z tego zdjęcia.
Pierwszy poważny podjazd. Paweł tryska energią i rozrywa łańcuch.
Po to się czyści łańcuch, że jak jest brudny to strzela i trzeba go potem spinać.
Po skuciu zaczyna go zakładać - kombinuje, bo wziął się za to od dupy strony ;-)
Kochamy takie tabliczki ;-) Na szczęście nic nas nie ścięło, my też nic nie zerwaliśmy (jeszcze...)
Panorama "Pod upośledzonym drzewem". Szczyt Gawlasa, przed nami widać Magurkę Wiślańską.
Oczami robaka. Ciągle jeszcze Gawlas.
Tutaj wreszcie Paweł postanawia coś zerwać. Znów pada na łańcuch. Ku mojemu zaskoczeniu wyciąga z plecaka zapasowy. Ku jeszcze większemu zaskoczeniu mówi, że ma jeszcze zapasową przerzutkę tylną... respect ;-)
Się zerwało, się zakłada...
Kolejna panorama, tym razem ustrzelona pomiędzy Magurkami Wiślańską a Radziechowską. Gdzieś w tle majaczy Velky Rozsutec i Stoh.
Między poprzednim zdjęciem a tym, działo się mnóstwo fajnych rzeczy, dla których nie warto było schodzić z roweru, był też jeden masakryczny podjazd, który w większości (może przesadzam) pokonaliśmy obok rowerów. Skrzyczne.
Paweł obok bardzo zaaferowanej sobą pary. W tle Babia Hora.
Widok ze Skrzycznego. Zupełnie tak ładny jak na okładkach 80% wydawnictw kartograficznych o Beskidzie Śląskim.
Pomiędzy Skrzycznem a tym zdjęciem też działo się mnóstwo interesujących rzeczy, łącznie ze stwierdzeniem, że do pociągu jeszcze godzina a my wciąż w lesie.
Błyskawiczna pani konduktor. Aparat miał biedę ostrość złapać ;-)
"Lekko przykurzone". Po rowerze Pawła niewiele widać. Coś się chłop obijał...
Nawet w pierwszej klasie nie ma takich warunków ;-) Swoją drogą, była to pierwsza podroż powrotna, która nie skończyła się dla mnie bólem głowy - dotychczas zawsze byłem zmuszony do siedzenia na słońcu.
Trasa: Wisła Głębce – Wisła Czarne – Cieńków Wyżni (957) – Gawlas (1077) – Magurka Wiślana (1140) – Magurka Radziechowska (1108) – Radziechowy – Twardorzeczka – Ostre – Skrzyczne (1257) – Malinowska Skała (1152) – Przełęcz Salmopolska – Wisła Malinka – Wisła (~70 km) + dojazdy (~30 km)