Enduro, wersja deluxe

Niedziela, 29 czerwca 2008 · Komentarze(2)
Jakoś tak się złożyło, że nigdy wcześniej nie miałem okazji pokręcić po wschodniej części Beskidu Małego, no, może za wyjątkiem okolic najbliższych Porąbce. Ostatnio jednak przeglądałem jakiś stary bikeBoard, gdzie jeden z redaktorów bardzo zachwalał trasę z Suchej Beskidzkiej do Żywca – i coś mi powiedziało – absolutnie _musisz_ tam pojechać. Szybki rzut oka na stronę mojego ulubionego, he he, przewoźnika i miłe zaskoczenie – jest pociąg do Suchej B. jadący z Katowic o normalnej godzinie! Pozostało tylko zebrać ekipę i w drogę. Na mój post na forum, na którym ostatnio się udzielam odpowiedziały dwie osoby – Kartonier i Dezerter. Dodatkowo Dezerter miał do dyspozycji samochód – tak więc mała modyfikacja trasy, tak aby tworzyła pętlę i jazda. Zaczęliśmy w Krzeszowie, małej wsi nieopodal Suchej Beskidzkiej, co pozwoliło na zaoszczędzenie jazdy asfaltem i pod górę. Tuż obok miejsca gdzie zaczynaliśmy szedł czerwony szlak pieszy prowadzący na Leskowiec i właśnie on był naszym przewodnikiem przez połowę całej trasy, aż do Przełęczy Kocierskiej. Sam szlak jest po prostu rewelacyjny, a przez to, że raczej interwałowy, nie sposób się nudzić – pełno na nim krótkich podjazdów i świetnych gładkich zjazdów na których może nie da się rozpędzić do kosmicznych prędkości, ale zapewniają maksymalną radość z jazdy. Niestety cały szlak upstrzony był olbrzymimi niczym stawy kałużami, przez które nie raz musieliśmy sprawdzać skuteczność hamulców. Po dotarciu na przełęcz zafundowaliśmy sobie pyszny obiadek i po dłuższym popasie ruszyliśmy w drogę powrotną, tym razem szlakiem zielonym. Sam początek to świetny zjazd laskiem, czyimś podwórkiem i sporą łąką, niestety dość stromy, co dało się odczuć tuż po jego ukończeniu – straconą wysokość trzeba było odzyskać, a czekało na nas około 40 minut pchania szeroką zasypaną głębokim szutrem i kamieniami drogą. Morale nieco spadło, ale na szczęście dalsza część szlaku pozwoliła znów cieszyć się jazdą, do tego fundowała wspaniałe widoki na Beskid Żywiecki i część Beskidu Małego. Końcówka szlaku to bardzo urozmaicony, dość długi fragment zjazdu – świetna rzecz na koniec wycieczki. Ogólnie była to, jak do tej pory, jedna z bardziej udanych wycieczek tego sezonu, a Beskid Mały odwiedzę jeszcze na pewno nie jeden raz.

Zapraszam do galerii:


Kartonier zdaje się przeczuwać co będzie się działo już w drodze na miejsce. Ten uśmiech zdradza wszystko...


Początek podjazdu na Leskowiec łagodnie prowadzi nas do góry przez pola. Później nie jest już tak sielankowo.


Na szczęście widoki wynagradzają trud.


Pomimo chmur widoczność jest całkiem niezła.


Już na szczycie.


Szybki batonik i najprzyjemniejsza część wycieczki - zjazd :)


Gdzieś w drodze na Łamaną Skałę las otwiera się na moment, serwując widoki na północną stronę.


Tuż przed Łamaną Skałą. Zgodnie z komentarzem pieszego turysty, "tutaj skręca się na Ojców"...


To już Potrójna, chwila odpoczynku w cieniu po męczącym podjeździe widoczną na zdjęciu drogą, w pełnym słońcu.


Jak widać, nie tylko my przysiedliśmy odpocząć ;)


Po pysznym zjeździe czas na pyszny obiadek - zapełniona ludźmi olbrzymia knajpa na Przełęczy Kocierskiej.


Jak się ma przed sobą "Cycyek z kurczaka" to trzeba się uśmiechnąć! ;)


Nagroda za 40 minut pchania szlakiem, który z lekka obniżył nam morale.


Sowita nagroda.




Widoki ciągle na Beskid Żywiecki, ale...


...czego tu chcieć więcej?


Świetny kawałek singla... który niestety nie dał się pokonać na rowerze - przynajmniej nie po tylu km jazdy.


Generalnie powrót był mniej widokowy, każda otwarta przestrzeń była pretekstem do przerwy na podziwianie widoków...


...w szczególności, że wreszcie można było podziwiać panoramę Beskidu Małego.


Uśmiech Mony Lisy ;)


Ostatni rzut oka na horyzont...


...i na ekipę, dalej był już tylko soczysty zjazd.


Na dole można wreszcie uzupełnić zapasy płynów...


... i ciał stałych ;) Na szczęście sklep przy którym zostawiliśmy wóz był czynny.


Jeszcze tylko parę fotek zrobionych już podczas jazdy samochodem...


(wcale to nie takie proste jak by się mogło wydawać)


...i można myśleć o kolejnym wypadzie.


Na koniec bonus - na drodze do Pszczyny spotykamy taki oto przejaw ułańskiej fantazji. Pozdrowienia dla właściciela ;)

Do zobaczenia!

Trasa: Krzeszów Górny – Groń Jana Pawła II (890) – Leskowiec (922) – Łamana Skała (929) – Potrójna (892) – Przełęcz Kocierska (718) – Kocierz Górny – Ścieszków Groń (779) – Kucówki (832) – Mlada Hora (872) – Paczkówka – Krzeszów Górny

Komentarze (2)

Fotki fajne, wycieczka fajna, szkoda, że rower mam jeszcze w rozsypce bo chętnie bym z Wami gdzieś pojechał. Zauważyłem, że któryś z Was ujeżdża “truciznę” :) jako i ja :)
pozdrówki
MackoS

MackoS 23:51 czwartek, 4 marca 2010

Fajne fotki,jak zwykle zresztą.

Rafał 23:50 czwartek, 4 marca 2010
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa asasi

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]