Lot nad kukułczym gniazdem

Sobota, 19 lipca 2008 · Komentarze(1)
Zacząć muszę od tego, że pierwotnie, jeszcze zanim ruszyłem choćby do pociągu, ta relacja miała nazywać się “Tańczący z krosiarzami”, jednak ze względu na warunki atmosferyczne żadnego tańca nie było. Tutaj wychodzi druga sprawa – nowa definicja błotnej wycieczki. Otóż, błotna wycieczka to nie wycieczka, gdzie na trasie jest dużo, lub bardzo dużo błota. Na błotnej wycieczce błoto jest cały czas. Zaczęło się mało konwencjonalnie dojazdem na dwa sposoby. Najpierw dotargałem się pociągiem do Trzebini, gdzie wsiadłem w auto i z resztą ekipy dojechaliśmy do Suchej Beskidzkiej. Po początkowym błądzeniu bez szlaku, i czekaniu pod drzewem (w cztery osoby) aż minie deszcz wbiliśmy się w końcu na szlak niebieski i dalej czerwony prowadzący na Przysłop. Cała jazda odbywała się w błocie, lub w płynącej drogą rzece. Na Przysłopie pierwszy raz spotkaliśmy maratończyków, i gdy ich ilość na drodze przestała przekraczać ogólnie przyjęte normy, zaczęliśmy napierać szlakiem żółtym na Przełęcz Opaczne. Napierać, to bardzo dobre słowo, bo to co mogło by być technicznym podjazdem było makabrycznie śliskim podejściem. Zjazd na przełęcz Kolędówki, tuż przed Opacznem jest czymś do czego nie jestem w Beskidach przyzwyczajony… jest gładki! Jechałem więc szybko i na sporej muldzie zaserwowałem sobie wspaniały, i wyjątkowo długi przelot nad kierownicą… Ja nie ucierpiałem na tym praktycznie wcale, umiejętnie wylądowałem w trawie ;), niestety sprzęt dostał w d… a konkretnie w przedni hamulec. Ta awaria pogrzebała w błocie (a jakże) plany zaliczenia przełęczy Klekociny i Mędralowej. Dopchaliśmy się na Jałowiec, i po dłuższym popasie ruszyliśmy niebieskim szlakiem do Lachowic. Nie dojechaliśmy jakimś sposobem na miejsce, jednak zjazd z Jałowca jest na pewno doznaniem dla którego warto tam wracać :) Ucieszyłem się w duchu słysząc słowa Kenego, który jechał bardziej z przodu: “Tutaj jest nieźle (nieźle stromo – przyp. foxiu), ale tam dalej to trochę się boję”. Niestety wszystko co dobre szybko się kończy, i po zjeździe czekała nas szeroka, zawalona rozjeżdżonym przez kilka setek maratończyków błotem droga. Na szczęście wylatywała wprost na czynny sklep spożywczy i rzekę, z której oczywiście skorzystaliśmy ;) Zapraszam do galerii maratońsko – widokowej...


Pędzę do Trzebini ile sił w... lokomotywie.


Tam spotykam się z resztą ekipy: Wesołym Kenym...


Spragnionym (jazdy) Rozwellem...


i Wojtkiem (don't ask ;) )


Już na trasie, okolice Przełęczy Przysłop.


Krótka kontemplacja widoków i oznaczeń szlaku na słupach...


Przełęcz Przysłop jako taka - czekamy aż przejadą maratończycy. Ten jedzie na mocnym wdechu ;)




Mimo ostrego zakrętu obyło się bez wypadków (w tym miejscu).


Żółty szlak za Przysłopem - pchanie.


Jednak warto czasem pchać. Dochodzimy / dojeżdżamy do świetnego punktu widokowego...


...Kiczory (905)




Babia Hora z przyległościami.


Popsuty z lekka hamulec. Do klamki ciężko w ogóle dosięgnąć, a hamulec łapie dopiero z klamką przy samej kierownicy...


Wreszcie na Jałowcu (1111).


Tam sjesta, i fotografowanie maratończyków.






I chmurek na niebie ;)


Znajomy mojej ekipy - Ostry.


Jechał... ostro ;)


Panorama z Jałowca.


Zjazd z Jałowca, częściowo szlakiem, potem bez szlaku prowadzi wprost do rzeki. Nie ma to jak chłodna kąpiel ;)


Lajkrowcy w komplecie. Czas wracać do domów...


Trasa: Sucha Beskidzka – Bucałówka – Mędralówka – Przysłop – Kolędówki – Jałowiec – Przełęcz Cicha – Wsiórz – Stryszawa – Sucha Beskidzka.

Ciekawe linki:
Galeria chłopaków z BT: http://picasaweb.google.com/BikerTrzebinia/JaOwiec19072008 (zboczona na punkcie maratonu!)

Komentarze (1)

A niby co pokręciłam :)? Tereny spoko, ale nasz Beskid Mały czy Śląski są ładniejsze niż pasmo Jałowca :) Ale warto jechać :)

ośka 23:52 czwartek, 4 marca 2010
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa scsie

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]