Rollercoaster
Trasa: Wilkowice – Łysa Przełęcz – Magurka Wilkowicka – Czupel – Koleby – Klimczaki – Czernichów – Międzybrodzie Bialskie – Nowy Świat – Gaiki – Hrobacza Łąka – Gaiki – Lipnik Górny – Bielsko Biała
Zapraszam do galerii, eksperymentalnie wszystkie fotki to HDR:
Wspinaczkę rozpoczynamy od czarnego szlaku, prowadzącego na Łysą Przełęcz. Szlak jest krótki (1,6 km) ale konkretny - jednak da się go niemal w całości wyjechać.
Wczesnym rankiem (około 9.00 ;) ) góry toną jeszcze we mgle. Niezbyt nam to przeszkadza, przynajmniej nie jest zbyt gorąco.
W końcu docieramy na Magurkę Wilkowicką, gdzie za kwotę 13 zł staję się szczęśliwym posiadaczem drugiego śniadania, w formie herbaty z cytryną i kiełbasy z rusztu. Nie daję rady całości :)
Po popasie ruszamy na Czupel, skąd widoki są już nieco lepsze.
Jednak na przykład nad górą Żar wiszą jeszcze ciężkie chmury.
Wiatr jest tak mocny, że każdy zakłada wszystkie ciuchy jakie tylko może. Na szczęście wiatr robi dobrą robotę i przegania wszystkie chmury gdzieś dalej. Już po chwili robi się słonecznie.
Zanim jednak przegoni wszystkie chmury, skutecznie przegania nas ze szczytu. W sumie nie opieramy się zbytnio, czeka na nas świetny kawałek czerwonego szlaku w stronę Łodygowic.
Po pokonaniu początkowej stromizny, potoku i singla zawieszonego na krawędzi wąwozu zatrzymujemy się na chwilę przy ciekawych formach skalnych...
...które w ciekawy sposób wykorzystuje Szczęsny, niestety na lądowanie nie ma tam za wiele miejsca, przez to skok kończy się glebą - co uwiecznił wystający w prawym dolnym rogu Kartonier.
Ponieważ nie chcemy znaleźć się w Łodygowicach, odbijamy na szlak żółty, który wiedzie niestety pod górę, jednak momentami jest całkiem widokowy.
W drugą stronę jeszcze trochę chmur, ale nie spadnie z nich na szczęście ani kropla.
Na dole kolejny popas i spory kawałek asfaltu, którym w końcu zaczynamy się pchać na Nowy Świat.
Kartonier udaje, że taka nawierzchnia sprawia mu radość, jednak gdy tylko pojawia się możliwość zjazdu w teren jest tam pierwszy. Mimo, że trzeba trochę pchać rower.
Za Nowym Światem zaczyna się długi, ale łagodny podjazd na Gaiki, z których to, przez Groniczki pędzimy na Hrobaczą Łąkę.
Zjazd przed Przełęczą U Panienki to hardokorowa, wysypana kamieniami rynna, lub ciekawa korzenna ścieżka. Robert wybiera to drugie.
Szczęsny leci na złamanie karku środkiem, po największych kamlotach.
Kamil drobi bokiem, ale po chwili odpuszcza. Pamiętam swój zjazd tędy na sztywniaku, wcale mu się nie dziwię...
Końcówka ścieżki będącej alternatywą dla rynny to sekcja sporych mocno poskręcanych korzeni i spory uskok. Na zdjęciu Atom podczas pierwszej próby przejazdu ;)
Druga próba...
Trzecia próba. Zawziął się, ale skutecznie.
Koniec korzeni, ale droga niebawem się urwie...
O właśnie. Aby nie nabrać zbyt dużej prędkości, kolega wspomaga w specyficzny sposób pracę hamulców...
Jednak udaje się! Nie do końca czysto, ale co tam. Szacunek dla Atoma, objechał nas tam na sztywniaku ;)
Na Hrobaczej kolejny już dziś popas. Uwieczniam Kartoniera, który z nieukrywanym zdziwieniem i rozczarowaniem ogląda puszkę, w której nie ma jego ulubionego, złocistego izotoniku... ;)
Po posileniu się (polecam bigos) jedziemy na chwilę na szczyt podziwiać widoki. Widać sporo, ale płasko tam jest, że aż strach.
A jednak nie do końca płasko. Daleko na horyzoncie majaczą jakieś pasma górskie. Ktoś może mi powiedzieć co to jest?
Przerwa nieoczekiwanie się wydłuża, Szczęsny w schronisku zjadł tyle, że teraz, pomimo ciśnienia 3 barów, złapał snejka przy wjeżdżaniu na platformę widokową...
Jest więc czas na kolejne fotki. To zdjęcie cykał chyba Robert, nie wierzcie podpisowi ;) Ja tylko obrabiałem...
W czasie gdy Szczęsny zmienia dętkę, my oddajemy się małym przyjemnościom w postaci małych skoków z platformy widokowej na ziemię, Mało tam miejsca było na rozpęd, bez mocnego pedalkicka skok wyglądał właśnie tak.
Z Hrobaczej leniwym tempem wleczemy się z powrotem na Gaiki, gdzie udaje nam się spotkać się z Harrym. Wspólnie zabieramy się za niebieski szlak z Gaików - serię bardzo ciasnych agrafek. Zabawa jest przednia.
Agrafki zamieniają się w wąskiego singla, który wije się po zboczu i kończy taką właśnie stromą ścianką. Wiem, że nie widać stromizny.
Tu może nieco bardziej. Szlak robi się potem zdecydowanie mniej techniczny, ale nadal jedzie się przyjemnie. Koniec końców leśna droga zamienia się w asfalt, którym (na szczęście niemal non stop w dół) jedziemy do Bielska na pociąg powrotny...
Galeria okiem Kartoniera: http://kartonier.lap.pl/gallery/album/5363552990201822817
Do następnego! :)