9 km zabawy
Trasa: Wisła Uzdrowisko – Ustroń Polna – Równica – Orłowa – Trzy Kopce Wiślańskie – Przełęcz Salmopolska – Malinów – Zielony Kopiec – Gawlas – Cieńków – Wisła Nowa Osada – Wisła Uzdrowisko
Galeria (33 zdjęcia):
Pierwszym wzniesieniem na naszej drodze jest Równica, zazwyczaj pchaliśmy się tam asfaltem, ale tym razem...
...wybieramy przecinający asfalt szlak czerwony. Bardzo dobry wybór, nigdy więcej asfaltu.
Szlak może nie jest najłatwiejszy - w szczególności dla Walaja, który przyjechał tu aż z Wielkopolski, ale...
...da się go pokonać na rowerach - a zawsze można powrócić do asfaltu. My jednak pozostajemy przy szlaku.
W końcu docieramy pod schronisko, gdzie za przewodnika obieramy szlak niebieski - początek klasycznej do bólu trasy w Beskidzie Śląskim.
Trasa ta jednak pozwala poczuć pod kołami wszystko co Beskid Śląski jest w stanie zaoferować - korzenie, kamienie, błoto, czy wreszcie stromizny.
Wielkopolski kolega wydaje się być bardzo zadowolony; co prawda z reguły zamyka tyły, ale przecież to nie wyścigi, tu liczy się fun.
A tego nie brakowało. Szybkie kamieniste zjazdy uzupełniane były soczystymi widokami - na przykład taką sielanką z motywem przewodnim w postaci starej syrenki.
Dla Kartoniera należy się pełen szacunek, skakał na wszystkim na czym się dało, podjeżdżał nawet tam gdzie się nie dało...
Może nie miał przy tym podjeżdżaniu uśmiechu na ustach - ale w zdobywaniu kolejnych metrów mu to nie przeszkadzało.
Walaj zdobywa te same metry w nieco inny sposób - niemniej tak samo skuteczny.
Po drodze znajduje się nawet miejsce gdzie można poćwiczyć co nie co przed Malauchowym EnduroTrophy - co prawda tu jest tylko jeden taki próg a nie cała seria, ale zawsze to coś.
Gdy docieramy na Trzy Kopce niebo, spowite do tej pory chmurami zaczyna się przecierać.
Robi się cieplej, pojawiają się coraz lepsze widoki, jedzie się coraz przyjemniej...
...Kartonier nabiera ochoty na wykonanie rzeczy niemożliwych - na przykład podjechanie Salmopolu żółtym szlakiem, dokładnie pod schody do asfaltu... Respekt.
Jakby mu było mało, podjeżdża jeszcze Malinów, czerwonym szlakiem z Salmopolu. Mi niestety ta sztuka się nie udaje, i fragmenty pokonuję z buta.
Na Malinów nie dał namówić się Walaj, który zjeżdża asfaltem do samochodu. Nie wie chłop co stracił...
...a stracił 9 km pysznej zabawy. Niestety aby zjechać trzeba podjechać, a na drodze staje nam Zielony Kopiec, który zazwyczaj kojarzy się z pchaniem...
...ale nie Kartonierowi, któremu chyba udaje się pokonać wszystko z siodła. Chyba, bo podczas gdy Karton z Robertem znęcali się nad podjazdem ja znęcałem się fotograficznie...
Na niebie pojawił się mój ulubiony gatunek chmur, musiałem więc zatrzymać się i obfotografować wszystko dokładnie...
W końcu docieram też na górę, stamtąd kolejna porcja zdjęć :)
Ze szczytu rozciąga się wspaniała panorama, kiedyś robiłem ją w całości, tym razem jednak skupiłem się na szczegółach.
Słońce grzało niemiłosiernie, jednak warto było trochę się spiec...
...choćby dla zrobienia takich zdjęć jak to.
Chmury błyskawicznie zmieniały kształty, łapię na matrycę każdą ulotną chwilę...
Spustoszenia w drzewostanie nie robią już takiego wrażenia jak w zeszłym roku. Dodatkowo, brak drzew otwiera nowe horyzonty...
...co w komplecie z bardzo dobrą tego dnia widocznością pozwala oglądać zębate ośnieżone szczyty na horyzoncie. Tatry? Przydało by się więcej zoomu...
Nasyciwszy się widokami zaczynamy grzać żółtym szlakiem przez Cieńków, niesamowita wprost zabawa przy której udaje mi się przesunąć nieco moją granicę bezpiecznej jazdy - widać progres :)
Korzystając z faktu, że na chwilę robi się pod górkę zatrzymujemy się pocykać kolejne zdjęcia...
Łąka jest niesamowita, światło może jeszcze nie najlepsze, ale kładzie już całkiem długie cienie - do tego to cudowne niebo.
Aż chce się wracać w takie miejsca.
W końcu zbieramy się i kończymy zjazd do Wisły. Potem jeszcze kilka km asfaltem i docieramy do oczekującego w wozie Walaja. Na ten dzień to już koniec, ale ile zostało w głowie i na kartach pamięci tyle nasze.
Do następnego :)