Urlop - dzień 2
Drugi dzień urlopu zaczął się gdzieś w środku nocy i w całości prawie upłynął na podróżowaniu. Najpierw pociągiem do Cieszyna a stamtąd po krótkiej przerwie na jedzonko i kawkę już na rowerach do Szczyrku. Jechaliśmy raczej z ominięciem najgłówniejszych dróg, przez Goleszów, w Ustroniu trawersem Lipowskiego Gronia (szła tamtędy trasa Bike Maratonu, tylko że w drugą stronę, nie zazdroszczę ;) ), Brenną i przełęcz Karkoszczonkę co zaowocowało pchaniem rowerów pod górę. No ale cóż – bez przygód byłoby nudno! Nie obeszło się bez złapania gumy, ale cóż – jw. Na szczęście była to jedyna guma podczas całego urlopu. Na ścieżce trawersującej Lipowski Groń jakiś na oko ponad 70cio letni dziadek pogratulował nam formy – my jemu skrycie też… Ciekawe czy i mnie będzie się chciało w tym wieku z kijkiem po górach łazić. A może jeszcze będę na jakimś trekkingu ciupał po terenie??
Początki jak zwykle bywały trudne...
Ale szczęśliwie dowlokłem się na dworzec PKP w Szczakowej i z przesiadką w Katowicach pomknąłem w stronę Cieszyna. Pociąg do Katowic cały był dla mnie ;)
W okolicach Cieszyna (dopiero) na horyzoncie pojawiły się góry. Jakieś takie zamglone mocno...
...i jeszcze mocniej...
Na szczęście mgła miała tendencję do opadania, więc nic złego z niej nie wyszło. W okolicach Goleszowa.
Znudzony zamglonymi górami zmieniłem okno pociągu i zacząłem oglądać pofalowane łagodnie Pogórze Cieszyńskie.
W tą stronę widoczność była znacznie lepsza.
Pola...
...pola...
I łatanie dętki. To już na początku żółtego szlaku na Karkoszczonkę w Brennej. Gumę złapałem standardowo jak na siebie - na równiutkim asfalcie.
Przełęcz Karkoszczonka. Żółty szlak z Brennej nie był najlepszym wyborem, okazał się bardzo stromy, ale za to zaoszczędził jazdy głównymi drogami. Widok na Skalite z przyległościami.
Ta przyległość nie zmieściła się w poprzednim kadrze. Skrzyczne - czyli nasz cel. Baza noclegowa znajdowała się pod Czyrną u podnóża tej wielkiej góry.
Trasa: Cieszyn – Goleszów – Ustroń – Brenna – Przełęcz Karkoszczonka – Szczyrk (~42 km) + dojazd rano na dworzec PKP (~6 km)
foxiu
Pogwizdów
Ahoj!
Czeskim pozdrowieniem witam z prawie w Czechach Pogwizdowa. Niegdyś naprawiałem rowery w Jaworznie, potem zacząłem stukać w klawiaturę. Za tę zdradę wyrzuciłem się do Chorzowa. Z Hanysami wytrzymałech rok, padoć nie zaczołech, ino dalej mówię. Obecnie podglądam Czechów z drugiego brzegu Olzy - a gdzie mnie dalej poniesie - Knedliki, diabeł i ja sam nie wiemy.
Jeżdżę od dawna, bloga prowadzę od trochę mniej dawna, na bikestats jestem od nie tak dawna (luty 2010). Administrowałem sobie też chyba już największym w PL endurowym forum - emtb.pl, następnie endurotrophy.pl (które również współorganizowałem przez jakieś dwa lata.) Teraz wracam do tego co najlepsze, czyli jazdy na rowerze. Bez spiny.
Pisuję, fotografuję i wrzucam tu (i nie tylko, moje teksty pojawiły się nawet w wersji drukowanej) co ciekawsze rowerowe przeżycia, więc... enjoy!
Dystans całkowity | 4608.70 km |
Dystans w terenie
| 2274.50 km (49.35%) |
Czas w ruchu
|
6d 18h 47m |
Prędkość średnia: | 6.53 km/h |
Baton statystyk
|
|
Profil | Profil bikera |
Więcej statystyk | Statystyki rowerowe |
Wykres roczny