Urlop - dzień 4
Poniedziałek był dniem bardzo lajtowym. Długie spanie, późne śniadanko i wycieczka – tym razem piesza. Było ciepło, świeciło słoneczko (co miało swoje skutki ale o tym później). Plan zakładał wjazd na Skrzyczne, zresztą cóż w Szczyrku innego ;) Doczłapaliśmy do kolejki, zapłaciliśmy 18 zł za bilety na samą górę, przy okazji pytając panią w okienku jak wygląda kwestia jazdy z rowerami. Otóż rower jedzie za darmo, na odpowiedzialność ridera. Trzeba go sobie trzymać, najlepiej mocno – podobno komuś już spadł ;) Na Skrzycznem widoki takie sobie, wszystkie góry za mgłą. Ze szczytu wybraliśmy zielony szlak, jako najdłuższy wariant i zaczęliśmy iść na dół. Właśnie podczas tego spacerku obudziła się ukryta moc słonka, które przez dwie i pół (może 3) godziny przygrzewało mi cały czas z jednej strony w kark. Piekąca sprawa... Szlak zielony jest po prostu kapitalny, w przynajmniej połowie prowadzi wąskim technicznym singletrackiem, w pewnych miejscach jak na moje umiejętności nieprzejezdnym – tak ciasne switchbacki widziałem do tej pory jedynie na plakatach ze znanymi freeriderami… (dla mało zorientowanych co to switchback –
link). W okolicach Lanckorony zaczęliśmy wyraźniej odczuwać głód, więc przyspieszyliśmy kroku i dotarliśmy do restauracji w centrum Szczyrku, gdzie rzuciliśmy się na pyszną pizzę...
PS. Przesyłam niezobowiązujące pozdrowienia dla kelnerki, którą nazwałem wredną, ponoć nieco głośniej niż mi się zdawało :P
Dolna stacja wyciągu na Skrzyczne wita właśnie w ten sposób. Do ubrań brudnych na inne sposoby najwyraźniej nie mają zastrzeżeń ;)
To już regulamin schroniska na Skrzycznem. W sumie całkiem słuszny, jednakże zwracam uwagę na pisownię.
Panorama ze Skrzycznego nie powaliła nas w tym dniu. Babiej prawie nie widać. Aczkolwiek rolnicze tereny w bliższym sąsiedztwie prezentują się bardzo uroczo.
Czy wspominałem już, że kiedyś tak muszę spróbować?
Wolność w czystej postaci...
Start. Bez huku, kurzu, spalin i innych czynników szkodliwych dla środowiska. Czysta (dosłownie) poezja.
Ten pan ma brzydszą paralotnię, dlatego ma tylko dwa zdjęcia.
Szlak zielony. Szalenie widokowy, wąski i techniczny. 2 albo 3 _bardzo_ ciasne switchbacki. Rowerem? Będzie ciężko, ale... koniecznie.
To widok z zielonego szlaku, bardzo interesujący.
A to już 3 godziny później. W samym sercu Szczyrku, w zalatującej orientem restauracji. Potrawy były jednak mniej orientalne niż wystrój. Oczekujemy na pizzę.
... :*
Trasa: Szczyrk – Skrzyczne – Szczyrk (pieszo, szlak zielony ~5km)
foxiu
Pogwizdów
Ahoj!
Czeskim pozdrowieniem witam z prawie w Czechach Pogwizdowa. Niegdyś naprawiałem rowery w Jaworznie, potem zacząłem stukać w klawiaturę. Za tę zdradę wyrzuciłem się do Chorzowa. Z Hanysami wytrzymałech rok, padoć nie zaczołech, ino dalej mówię. Obecnie podglądam Czechów z drugiego brzegu Olzy - a gdzie mnie dalej poniesie - Knedliki, diabeł i ja sam nie wiemy.
Jeżdżę od dawna, bloga prowadzę od trochę mniej dawna, na bikestats jestem od nie tak dawna (luty 2010). Administrowałem sobie też chyba już największym w PL endurowym forum - emtb.pl, następnie endurotrophy.pl (które również współorganizowałem przez jakieś dwa lata.) Teraz wracam do tego co najlepsze, czyli jazdy na rowerze. Bez spiny.
Pisuję, fotografuję i wrzucam tu (i nie tylko, moje teksty pojawiły się nawet w wersji drukowanej) co ciekawsze rowerowe przeżycia, więc... enjoy!
Dystans całkowity | 4608.70 km |
Dystans w terenie
| 2274.50 km (49.35%) |
Czas w ruchu
|
6d 18h 47m |
Prędkość średnia: | 6.53 km/h |
Baton statystyk
|
|
Profil | Profil bikera |
Więcej statystyk | Statystyki rowerowe |
Wykres roczny