Urlop - dzień 6
Znów lekki i przyjemny dzień, który upłynął pod znakiem bilarda i burzy. Ale od początku. Wybraliśmy się na spacer, i po jakimś czasie Kasia zaproponowała bilard. Czemu nie. Ale niestety, po 15 minutach spaceru stołu ani śladu. W końcu doszliśmy do jakiejś większej knajpy, w której rozmawiający z barmanem gość powiedział, że na początku Szczyrku jest zajazd i tam mają stół. Owszem, mieli, ale o tym przekonaliśmy się dopiero po 30 minutach spaceru. To był naprawdę sam początek Szczyrku. Bilard okazał się być bardzo tani, więc wzięliśmy po piwku, kije i bile zapłaciliśmy za godzinę gry i zeszliśmy do sali bilardowej mieszczącej się w piwnicy. Stół nie był najwyższych lotów, ale dało się wytrzymać. Podczas gry wpadłem na pomysł robienia ciekawych fotek, czego efektem jest galeria do tego wpisu. W końcu wyszliśmy z lochów, a na górze okazało się, że… leje i to mocno. Postaliśmy trochę czekając aż przejdzie, ale niestety deszcz tylko zelżał. Poszliśmy więc w stronę przystanku autobusowego i chyba nie muszę mówić, że po kilkunastu krokach deszcz znów zaczął wściekle lać. Zmokliśmy lekko. Po kilku minutach podjechał autobus i zabrał nas do skąpanego w słońcu centrum Szczyrku, gdzie poszliśmy znów na pizzę. W drodze powrotnej do domu zdążyliśmy zupełnie wyschnąć.
Zaraz na początku spaceru na jednym z podwórek zauważamy samochód. Hand-made...
Idąc dalej mijamy ciekawy stragan...
...oraz wypucowaną do granic Toyotę Hilux. Ta przynajmniej jest użyteczna. Tylko zbyt wysoko aparat trzymałem.
W końcu dochodzimy do celu wędrówki - knajpy ze stołem bilardowym.
Cena: 5 zł za godzinę. Jak za darmo. Gramy więc...
...gramy...
...pijemy markowe piwo...
...i w końcu docieramy do restauracji, tej co poprzednio. Znów na pizzę. Tylko siadamy w innym miejscu - też uroczym.
Lampion wiszący nad stołem. Pobieżny rzut okiem pozwolił stwierdzić, że nad każdym stołem wisi nieco inny. Hand-made...
foxiu
Pogwizdów
Ahoj!
Czeskim pozdrowieniem witam z prawie w Czechach Pogwizdowa. Niegdyś naprawiałem rowery w Jaworznie, potem zacząłem stukać w klawiaturę. Za tę zdradę wyrzuciłem się do Chorzowa. Z Hanysami wytrzymałech rok, padoć nie zaczołech, ino dalej mówię. Obecnie podglądam Czechów z drugiego brzegu Olzy - a gdzie mnie dalej poniesie - Knedliki, diabeł i ja sam nie wiemy.
Jeżdżę od dawna, bloga prowadzę od trochę mniej dawna, na bikestats jestem od nie tak dawna (luty 2010). Administrowałem sobie też chyba już największym w PL endurowym forum - emtb.pl, następnie endurotrophy.pl (które również współorganizowałem przez jakieś dwa lata.) Teraz wracam do tego co najlepsze, czyli jazdy na rowerze. Bez spiny.
Pisuję, fotografuję i wrzucam tu (i nie tylko, moje teksty pojawiły się nawet w wersji drukowanej) co ciekawsze rowerowe przeżycia, więc... enjoy!
Dystans całkowity | 4608.70 km |
Dystans w terenie
| 2274.50 km (49.35%) |
Czas w ruchu
|
6d 18h 47m |
Prędkość średnia: | 6.53 km/h |
Baton statystyk
|
|
Profil | Profil bikera |
Więcej statystyk | Statystyki rowerowe |
Wykres roczny