Urlop - dzień 8
Przedostatni dzień spędzony w Szczyrku upłynął w lekkiej i przyjemnej atmosferze, częściowo w domu, częściowo przy stole bilardowym. Wybraliśmy się spacerkiem do knajpki w centrum, gdzie również stał stół – z jakichś przyczyn nie zauważyliśmy jej wcześniej. Pogoda był nie najgorsza, ale czuć było, że coś wisi w powietrzu. Konkretnie – wisiała chmura, bardzo dokładnie przykrywająca królujące nad Szczyrkiem Skrzyczne. Gdy dotarliśmy do lokalu okazało się, że bilard kosztuje tam 2 złote za grę. Ciut drogo, ale nie planowaliśmy grać cały dzień i wcale nie chciało się nam lecieć do zajazdu, w którym graliśmy ostatnio. Lokal był udekorowany olbrzymimi ilościami soli, solne lampy, solne świeczniki, wszystko z soli… Na szczęście kanapy były miękkie – bardzo miękkie, aż przyjemnie było się zanurzyć. Pograliśmy nieco, wypiliśmy po piwku i ruszyliśmy dalej. Znaleźliśmy dobrze zaopatrzony sklep sportowy, w którym kupiliśmy sobie po podróbce Buffa. Oryginał jest dość drogi, podróba kosztowała 15 zł i jest bardzo przyzwoita – zachowuje wszystkie właściwości oryginału – przynajmniej mechaniczne, jak jest z oddychalnością oryginalnego materiału nie wiem. Dla niewtajemniczonych – link. Podczas pobytu w sklepie na zewnątrz rozpętało się istne piekło – na ziemię runął olbrzymi deszcz, ulice momentalnie przemieniły się w rzeki. Deszcz nie chciał ustąpić, więc uzbroiliśmy się w kurtki przeciwdeszczowe i ruszyliśmy do domu. Wróciliśmy doszczętnie zmoknięci...

Dzień zacząłem od robienia dziwnych fotek. A łyżka na to - niemożliwe...

Los tej kropli wody waży się na ostrzu noża...

Eksperymentowałem też z lampką rowerową.

Efekty jakie są, każdy widzi.

Szybko po wyjściu z domu okazało się, że wyjazd na Skrzyczne nie byłby dziś dobrym pomysłem.

Idąc dalej spacerowym krokiem spotykamy coś dziwnego. Jak to interpretować?

W końcu docieramy do knajpy ze stołem bilardowym. Innej niż poprzednio, położonej znacznie bliżej. Niestety bilard droższy...

Jednak w grze to nie przeszkadzało, a cudownie miękkie kanapy wynagradzały wszystko.

Que pasa, amigo? ;)