Poszukiwanie wiosny

Niedziela, 21 marca 2010 · Komentarze(4)
Ustawiliśmy się na cieszyńskim forum, wyszła spora ekipa - 6 osób. Plan zakładał wycieczkę rozgrzewkowym tempem po czeskich asfaltach. Tempo może i było przyjemne, jednak dystans jakiego nie powstydziłbym się w środku sezonu - 72 km. Dla Kasi była to pierwsza wycieczka tego roku... i muszę powiedzieć, że dała radę lepiej niż ja. Jakieś 15 km przed końcem byłem dosłownie wyczerpany walką z bólem nóg, głodem i bocznym wiatrem. Na szczęście, dzięki jabłku od Ukochanej (jak biblijnie... ;) ) udało się uratować sytuację i końcówka była całkiem ok. Pomykacz trochę daje mi w kość na takich dystansach, czuję to w plecach i nadgarstkach. Wiosnę udało się znaleźć pod jakimś drewnianym kościółkiem w Czechach, po za tym udało się znaleźć trochę deszczu i beczkę dobrego nastroju na nadchodzący tydzień. Podejrzewam też, ze kilka takich mocnych wycieczek z krosiarzami nieźle poprawi moją formę w środku sezonu - nic tylko jeździć.

Zapraszam na fotki:


Na początku jedziemy polskimi pofalowanymi asfaltami. Tu akurat dziur nie ma, ale chyba nie muszę mówić jak większość dróg wygląda po zimie.


Docieramy w końcu do byłego przejścia granicznego w Lesznej Górnej. Pomykacz spisywał się dzielnie.


To już na asfaltach czeskich. O niebo lepsze, choć bywalcy twierdzą że i tak się już psują. Czeskie drogi mają natomiast jeden pozimowy feler - naniesiony szuter, którego nikt nie sprząta - Czesi czekają aż spłynie z deszczem. Szybsze zakręty podnosiły dzięki niemu poziom adrenaliny :)


Tam niestety nie jechaliśmy, choć odrobina terenu na naszej wycieczce była :)


Przez całą drogę towarzyszył nam Javorový vrch. I watr wiejący od jego strony. Góra była raz bliżej, raz dalej, wiatr raz mocniejszy, raz słabszy. Ale piździło cały czas.


Wspominany wcześniej teren - 3 km błota zaprawianego śniegiem. Kolega na pierwszym planie klął na czym świat stoi, Wielka Wąska Kicha nie sprawdza się w takich warunkach ;)


Mały, z terenowymi oponami radził sobie całkiem przyzwoicie. Ja też przejechałem bez problemów - w Pomykaczu jeszcze trochę bieżnika jest :)


Pasmo Javorovego. Śniegu jeszcze sporo, ale biorąc pod uwagę wiatr jestem dobrej myśli. Za tydzień pierwsza jazda po polskich Beskidach :)


Jeden z gorszych podjazdów na trasie. Dość zróżnicowany, także trzeba było mieszać biegami by jechało się równo, do tego masakrycznie długi.


Jednak widok z końcówki to było coś.


W końcu udało się! Znaleźliśmy wiosnę. Teraz już można było zabrać się za kręcenie do domu.


Koledzy byli tak podbudowani kwiatkami, że postanowili nawet skrócić nieco trasę.


Dzięki temu do domu mieliśmy "tylko" około 20 km... I paskudny, zrzucający z drogi wiatr z lewej strony.

Do następnego :)

Trasa: nie mam pojęcia gdzie byliśmy, mniej więcej: Cieszyn - jakieś wioski - Trzyniec - Cieszyn (~72km)

Komentarze (4)

72, to co bedzie w czerwcu ;) 315?

ps. k4r3l, Orawa to nie w tym rejonie ;)

sebas 11:52 środa, 31 marca 2010

Ano przydał by się. Może złożę coś na przyszły sezon :)

foxiu 18:35 poniedziałek, 22 marca 2010

Przydałby Ci się jakiś rower normalny na asfalty :)

vanhelsing 18:30 poniedziałek, 22 marca 2010

ładnie! czeskie góry mają w sobie to coś! trzeba będzie zakosztować orawskich uroków...:)

k4r3l 06:51 poniedziałek, 22 marca 2010
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa serws

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]