EMTB Enduro Trophy Brenna

Sobota, 7 sierpnia 2010 · Komentarze(13)
Po Bielsku i Czarnej Górze przyszła pora na Brenną. Z Cieszyna to rzut beretem, wstyd by więc było gdyby mnie tam zabrakło. Umówiłem się z ekipą z Jaworzna, że jadąc do Brennej zawitają do Cieszyna i mnie zgarną - i w ten sposób wylądowałem na miejscu w piątek po południu. Prognozy na sobotę nie były optymistyczne, zapowiadano solidną burzę, na szczęście na prognozach się skończyło. O dostateczną ilość wody na trasie zadbało oberwanie chmury, które przetoczyło się nad tymi rejonami w piątek około południa. Wieczorem jeszcze tylko trochę serwisowania sprzętów (rano odebrałem nowe manetki i nie miałem ich kiedy założyć), potem pogawędki przy piwku i spanie...


Poranek wita nas piękną pogodą - aż chce się wsiąść na rower. Jedziemy do centrum Brennej, gdzie czeka mnie jeszcze trochę śrubkowania - na własną prośbę dostaję do przetestowania siodło Chromaga, chciałem Trailmastera, dostałem Lynxa - trudno. Szczegóły testu będą za jakiś czas.


Odprawa przed zawodami nie jest jak w zeszłym roku pod Big Parkiem, a w położonym kawałek dalej amfiteatrze. Siedzimy jakiś czas jak na tureckim kazaniu, aż w końcu orgi się litują i po kilku słowach wstępu puszczają na trasę. Zaczyna się robić fajnie. W końcu jedziemy :)


Trasa jest nieco zmodyfikowana w stosunku do wersji zeszłorocznej, tu gdzie rok temu był odcinek podjazdowy jest obecnie tylko dojazdówka - i bardzo dobrze, bo można jechać bez napinki i podziwiać okoliczności przyrody - a jak widać klimat był przedni.


Pierwszy odcinek specjalny to zjazd szlakiem harcerskim, realizuję swoje mocne postanowienie nie ścigania się, tylko robienia fot - pomimo próśb Harrego i gróźb odebrania aparatu :) W dół leci Aatom.


Następnie Bodziek.


Szlak jest bardzo urozmaicony, zatrzymywałem się kilka razy na cykanie zdjęć, łącznie spędziłem na szlaku prawie pół godziny - najlepszemu wystarczyło trochę ponad 5 minut... No ale on nie ma zdjęć ;)


Ponieważ nie może być dobrej relacji z ET bez foty z Kondim - pojawi się tu jeszcze kilka razy.


Nemo. Piździpączek z niego, wycofał się po 4 odcinku - szkoda. Pogadamy sobie na trzydniowej! ;)


Buszujący w trawie kolega na Cube Stereo - potem przy piwku dopytywał się czy zrobiłem mu choć jedno zdjęcie - niech ma :)


Na chwilę otwiera się okno na piękny widok, zawodnikom jednak nie panoramy w głowie. Wypłukana przez wodę ścieżka ukryta w gęstej trawie potrafi być zdradliwa.


Po chwili łąki ścieżyna znów ginie w lesie, zaczyna się seria potoków, każdy w swoim własnym wąwozie.


W końcu szlak harcerski się kończy, a wraz z nim odcinek zjazdowy. Teraz ujawnia się wada takiego poprowadzenia trasy - lądujemy oddaleni o 1.5 pasma od startu kolejnego odcinka. Trzeba pokonać blisko 15 km dojazdówki, w tym dwa naprawdę mocne podjazdy. Na tym drugim jest na szczęście widokowo.


Zacna ekipa, piękne widoki i przerwa na odpoczynek - że też moja praca tak nie wygląda... ;)


W końcu zbieramy się, i docieramy do Hali Jaworowej. Jest tam po prostu pięknie. Jak dla mnie, jeden z żelaznych punktów Beskidu Śląskiego - kto tam jeszcze nie był - niech nadrabia zaległości.


Odrobinę dalej rozpoczynamy drugi odcinek punktowany - interwał. Na początek ukryta między drzewami i skałami ścieżyna...


Pokonanie jej płynnie wymaga nie lada umiejętności.


Sporo osób radzi sobie właśnie tak - wśród nich byłem i ja :) Ścieżką docieramy do czerwonego szlaku w okolicach Kotarza, skąd już tylko trochę pod górę i lądujemy na Salmopolu.


Tam ulokowany jest start kolejnego OSu, podjazdowego. Dla większości, początek podjazdu na Malinów to odcinek podchodzony, potem da się już w miarę jechać.


Ale uśmiechu na twarzy ta jazda nie powoduje.


U góry kolejna przerwa. Strasznie zarósł ten Malinów, coraz mniej widać.


W końcu ruszamy dalej - znów na Salmopol. Najpierw zjazd czerwonym szlakiem na Przełęcz Malinowską i trawers Malinowa szeroką szutrową autostradą.


Za Salmopolem, w miejscu gdzie żółty szlak przecina asfalt zaczyna się 4 odcinek specjalny. Początek to zjazd po korzeniach i kamieniach - teren jest tu naprawdę mocno nachylony. Następnie kawałek singla i wjazd w strumień. Robi się ciekawie.


Nie jest łatwo, ale po znalezieniu swojego rytmu da się jechać.


Ilość śliskich kamieni znacznie powyżej przeciętnej. Hardkor jest, co tu dużo mówić :)


Gdy kończy się rzeka, można się nieco bardziej rozpędzić i mocnym tempem dojechać do mety. Tam krótka przerwa i ostatnia dojazdówka - na szczęście w tym roku mocno skrócona.


Co prawda przez to że krótsza to bardzo stroma, ale gdy już skończy się pchanie to można pędzić grzbietem wśród pięknych widoków.


Pięknie jest. I późno - słońce pomału chyli się ku zachodowi.


Na starcie 5 odcinka spotykamy Malaucha, który kwitnie tam od 3 godzin... Niech w ramach nagrody za spędzony tam czas ma swoje miejsce w galerii ;)


Końcówka piątego odcinka jest nieco zmodyfikowana i prowadzi szlakiem DH a nie stokiem narciarskim. Zmiana bardzo na plus w moim odczuciu - jest dużo ciekawiej.


Dropa nikt z mojej grupy nie skoczył - ktoś próbował? Przyznawać się ;)


W końcu na mecie. Po błyskawicznym prysznicu dekoracja zwycięzców w amfiteatrze. Każda z pań startujących znalazła się na podium - kolejne 2 albo 3 nie dojechały w ogóle do Brennej. Szkoda, było by więcej walki :)


Tu już komplet nagrodzonych. Po chwili dla reporterów pakujemy z orgami manatki i spadamy do Big Parku - tam rozkręca się już afterparty.


Atrakcjom nie ma końca - co prawda pokaz pirotechniczny towarzyszył weselu a nie nam, ale był? - był :)


Dobrze, że to fajerwerki, można sobie pozwolić na czasy rzędu 5 sekund pstrykane z ręki :)




A na sali imprezka się rozkręca. Każdy chce potrzymać choć przez chwilę puchar - Karton dyskretnie zasłania napis głoszący że to trzecie miejsce w kategorii kobiet ;)


Potańcówka trwała długo. Na tyle długo, że niektórzy nie pamiętają końca :)






My zmywamy się stamtąd koło drugiej. Pięć kilometrów do domu, w stanie wskazującym na spożycie to nie lada wyczyn, gdy udaje nam się je pokonać padamy do łóżek i od razu zasypiamy...

W niedzielę tylko chwila rozmowy z jakąś taką wymiętą ekipą i powrót do Cieszyna... W sumie nie wiem co było cięższe - cały dzień kręcenia po górach czy te kilka godzin tańczenia, śpiewania, rozmów przy złotym trunku i nauki picia po góralsku ;) Jedno jest pewne - jak mówią wszyscy dookoła, taka atmosfera jest tylko na EMTB Enduro Trophy!

Pozdrawiam i do zobaczenia!

Komentarze (13)

Foty wykonane przez Ciebie w takich klimatach - góry, teren i rower miażdżą !
Gratuluje kolejnej udanej chyba ? :D imprezy :]
Pozdrawiam.

sikor4fun-remove 12:25 środa, 18 sierpnia 2010

Prawdę powiedziawszy to nic o nim nie słyszałem. Poczytaj testy w sieci (choćby na fotopolis). Z tego co ja wyczytałem, to miałby dla mnie jedną wadę - wolny. Kolory samsungowate, czyli jak dla mnie nieco za zimne. Ma RAWy więc niby ok - ale w przypadku rawów - wolny ;) Wybrałbym chyba bardziej sprawdzonego producenta :)

foxiu 19:25 poniedziałek, 16 sierpnia 2010

Świetny blog, super zdjęcia i potrafiące wywołać banana komentarze. Ponieważ na jednym z poprzednich wpisów rozważałeś kupno kompaktu G11 podpytam cię jako, w mojej ocenie dość obeznanego z tematyką, co sądzisz o kompakcie samsung ex1? Szukam bardziej zaawansowanego aparatu niż obecny Ixus50. wiem że to nie miejsce na takie pogaduchy ale jeśli możesz odpisz a mój wpis wywal. pzdr

mrozin 19:16 poniedziałek, 16 sierpnia 2010

świetna relacja... tylko ciekaw jestem tego, ile realnie dąłbym radę z tego przejechać na moim "sztywniaku" z już dość mocno "dotartymi" conti explorerami 2,1 jako zestawem najbardziej terenowych opon ;-) Jak na najłatwijeszą edycje - miazga.. pozdrawiam i zazdroszczę

shovel 18:25 poniedziałek, 16 sierpnia 2010

Aj chciałam tam być, niestety nie dało rady. Zabawa była jak widać przednia :)

MAMBA 16:19 wtorek, 10 sierpnia 2010

wiadomo, że jak Foxiu gdzieś będzie to nastąpi soczysta fotorelacja! i chwała Ci za to :)

k4r3l 06:52 wtorek, 10 sierpnia 2010

Twoje świadome i dobrowolne zbojkotowanie ścigania się wyszło na dobre fotorelacji z tej imprezy :) Ja też mam często chęć skrócić trasę wypadu w góry tylko dla większej ilości czasu ,który jest potrzebny do szukania miejsc na ciekawe ujęcia. Współtowarzysze wypadu jednak zazwyczaj nie podzielają mego punktu widzenia :P

Fota z Kondim -jak robi podpórkę lewą noga -świetna.

marusia 20:16 poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Bogu dzięki, że nie wystraszyłeś się gróźb i nie zrezygnowałeś z robienia fot! Są rewelacyjne :)

A tak BTW cieszę się, że nie jestem jedyną nonkonformistką na BS :D

niradhara 20:09 poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Profesjonalne fotki, fajne komentarze do nich. SUPER!!!

POZDRO ;D

M-K 19:47 poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Widzę, że na jakże rewelacyjnych zdjęciach znalazłem się i ja w trakcie pląsów na parkiecie :) Impreza świetna i mam nadzieję, że uda mi się wybrać do Mszany Dolnej. Szkoda tylko, że nie pomnę imion większości ludzi, których tam spotkałem, ale tak to już jest w natłoku nowych twarzy :) Czy jeszcze ktoś inny z bikestats przewijał się na ET? Pozdrawiam!

Autochton 19:02 poniedziałek, 9 sierpnia 2010

nice nice :)

Wujek 18:54 poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Świetna relacja i zdjęcia:) Impreza musiała być udana:)
Pozdro!

azbest87 18:43 poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Fajna relacja i świetne foty :-)

Paweł_BB 17:59 poniedziałek, 9 sierpnia 2010
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa kjakr

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]