Żywiecki: Etap 1 - Podjazd
Plan dnia pierwszego zakładał co następuje: Węgierska Górka - Żabnica - Hala Boracza - Hala Rysianka - Pilsko - Hala Miziowa - Hala Rysianka. Niestety plany wzięły w łeb dzięki wykolejeniu się jakiegoś pociągu w Tychach - spowodowało to olbrzymie opóźnienia (rzędu kilku godzin - sic!). Podejrzewam, że nie jeden student psychologii mógłby oprzeć o moje zachowanie, gdy siedziałem 4 godziny na dworcu w Czechowicach-Dziedzicach, swoją pracę magisterską. Przypomniały mi się wszystkie fazy dostosowywania się człowieka do niewygodnej sytuacji - zaprzeczenia, akceptacji itp...
Na koniec dnia okazało się jednak, że może dobrze wyszło, że nie wyszło - przy naszym tempie na Pilsku złapałaby nas mgła i deszcz więc z widoków i przyjemności nici. Było jak było, resztę opowiedzą zdjęcia:

W końcu, po kilku godzinach wsiadam w pociąg do Węgierskiej Górki. Zaczynamy wlec się do celu.

W pociągu to co zwykle - rozmowy z kumplami, gapienie się przez okna i polowanie na co ciekawsze widoki na góry. Tutaj już okolice Bielska Białej - ale nie pamiętam czy przed czy za...

W Węgierskiej lądujemy około 13.00, więc nie pozostaje nic innego jak zacząć wycieczkę od jedzenia. Kupujemy dwie pizze i po konsumpcji ruszamy w kierunku Żabnicy, gdzie łapie nas pierwszy deszcz i dalej na Halę Boraczą. Początek czarnym szlakiem, reszta nieznakowanym asfaltem.

Pogoda się klaruje, robi się przyjemnie. Docieramy w końcu do zielonego szlaku na Halę Rysiankę.

Beskid Żywiecki jest jedyny w swoim rodzaju. Łagodny i olbrzymi. Czuć ten ogrom na każdym kroku, a po przejechaniu iluś tam kilometrów nawet przy każdym kroku - te góry są bardzo wymagające kondycyjnie :)

Póki co, podjazdy idą sprawnie, teren jest łatwy. Jedynie pogoda znów się psuje.

Ciśnie Robert.

Tam już pada. Po kilku minutach ostry deszcz łapie i nas. Na szczęście opad trwa kilka minut, potem znów pojawia się słońce.

Zielony z Hali Boraczej na Halę Rysiankę to rewelacyjny trawers - niemal w całości przejezdny (tylko końcówka to pchanie) i niezbyt wymagający technicznie - ale jednak trochę wymagający - to nie bezmyślne kręcenie pedałami.

Do ekipy na zdjęciu wyżej dojeżdża Kamil, a chwilę później ja...

...i rozkoszujemy się chwilę rewelacyjnym widokiem z tego miejsca.

Potem szlak wpada w las, gdzie robi się nieco trudniej.

Przelatuje Nemo.

W końcu docieramy na Lipowską, skąd roztacza się rewelacyjna panorama na Słowację, widać nawet Tatry. Zdjęcie nie oddaje tego co było widać.

W ciągu kilku minut, podczas których podziwiamy panoramę niebo zaciąga się ciemnymi chmurami i zaczyna solidnie ciupać. Szukamy schronienia pod dachem schroniska na Lipowskiej.

Gdy przestaje padać jedziemy do Schroniska na Rysiance, gdzie mamy zarezerwowany nocleg. Kupujemy coś do jedzenia i oddajemy się dyskusjom na rozmaite, z reguły okołorowerowe tematy.

W międzyczasie deszcz i mgła przechodzą i pojawiają się jakieś widoki. Niestety jest już zdecydowanie za późno na jakąkolwiek jazdę - i prawdę mówiąc nikomu już się nie chce.

Na wieczór wychodzimy jeszcze pocykać nocne zdjęcia. Zimno jak diabli, więc spadamy do łóżek. Dzień pierwszy dobiega końca...
Trasa: Węgierska Górka - Żabnica - Hala Boracza - Hala Rysianka (~16,5km)
Na mapie wygląda to tak: http://www.cykloserver.cz/tipy-na-vylety/detail/?d=33789 - kilometraż mniejszy, bo cykloserwer nie łapie Węgierskiej Górki, więc musiałem zacząć trochę niżej.
Za kilka dni pojawi się tu relacja z dnia drugiego, stay tuned ;)