Żywiecki: Etap 2 - Singiel

Piątek, 20 sierpnia 2010 · Komentarze(11)
Dzień drugi naszej wyprawy to esencja całego wyjazdu. Pomimo dość krótkiego dystansu i stosunkowo niedużego przewyższenia, trasa dała nam mocno w kość. Tu nie było łatwych szutrówek, tylko walka o każdy metr deniwelacji - zarówno w górę, jak i w dół. Piękna jazda...


Ledwo rano, okolice godziny 6.00, budzi mnie Nemo - "Chodź na foty". Pomimo, że pierwsze myśli były niezbyt cenzuralne, wyjrzałem przez okno. To, co ujrzałem spowodowało, że wstałem błyskawicznie.


Może to nie był wschód słońca sensu stricte, ale i tak było pięknie. Na fotce Trzy Kopce, na które będziem się dziś pchać, dalej niezdobyte wczoraj szczyty - Góra Pięciu Kopców i Pilsko, tuż obok słońca przykryta jeszcze chmurką Babia.


Ale góry były w tym momencie najmniej istotne - o wiele ciekawsze rzeczy działy się w dolinach. Morze mgieł. Widok po prostu zapierający dech w piersiach.


Do tego ponadprzeciętna widoczność - szczyty Tatr prezentują się bardzo apetycznie.


No i te mgły w dolinach. Można by siedzieć i gapić się w nieskończoność.


W końcu jednak zbieramy się, wsuwamy śniadanie i ruszamy w trasę. Na dobry początek szybki zjazd spod schroniska, trochę podjazdu i "oszczędzanie sił" przed resztą trasy. Za dużo ich nie oszczędziliśmy, szybko docieramy do skrzyżowania z niebieskim szlakiem słowackim, którego obieramy za przewodnika.


Zaczyna się bardzo interesująco - łagodny zjazd po dywanie z korzeni.


Ogień!


Szlak faluje w rytm pojawiania się kolejnych szczytów i oferuje szereg rozmaitych atrakcji - na przykład przejazdy takimi kładkami.


Jakby przygotowane dla rowerzystów ;) Zjazd z wyznaczonej ścieżki kończy się z reguły nurkowaniem po piasty w błocie.


Po drodze krótkie podejście, na którym znajdujemy coś w stylu muldy. Nie wybijała tak bardzo na ile wyglądała ale i tak bawimy się tam jakiś czas.


W końcu pojawiają się jakieś widoki! Po blisko dwóch godzinach siedzenia w lesie stanowią sporą atrakcję. Do tego pogoda jest wprost idealna.


Inna pozycja ;)


Widoki sponsorowała Hrubá Bučina, skąd jeszcze chwila zjazdu i odbicie na żółty szlak - do Bacówki na Hali Krawculi. Tam mały popas przy żurku i naprawianie przedniej przerzutki - tak strzeliłem kolanem w manetkę, że wygiąłem dźwignię i przekręciłem przednią przerzutkę na ramie...


Lecimy dalej, robi się jeszcze bardziej singlowato niż było. Ścieżka ginie wśród traw i innych zarośli.


Ciągle lekko pod górę, ale jedzie się dość przyjemnie. Tylko słońce zaczyna dawać w kość.


Potem odrobina szalonego zjazdu (świetnie mi aparat spłaszczył tę ściankę) i lądujemy na przełęczy gdzie niegdyś było turystyczne przejście graniczne ze Słowacją. Teraz stoją tam tylko opuszczone budynki.


Szlak przecina po prostu asfalt i wbija się w las. Ziemia robi się gliniasta, nie służy to podjeżdżaniu.


Trafiają się też króciutkie fragmenty dróg zwózkowych, ale na szczęście większość szlaku to taki jak na powyższym zdjęciu singletrack.


Przed rezerwatem Oszast trafiamy na długi fragment drogi zwózkowej, która bezczelnie wbija się w głąb rezerwatu. Na szczęście, dzięki Kartonierowi, wiemy o ścieżce krajoznawczej przecinającej rezerwat. Jest bardzo mokra, ale jedzie się świetnie. Za rezerwatem swój rower psuje Nemo - zrywa łańcuch i krzywi przednią przerzutkę, konkretnie wodzik. Naprawiamy i jedziemy dalej.


Kolejne widoki pojawiają się tuż przed szczytem Svitkovej. Słowacka Mała Fatra wydaje się być na wyciągnięcie ręki.


Za to dalej, czeka nas... ściana. Fragmenty szlaku na Sedlo Príslop są bardzo wymagające. Trudności potęguje wilgotne podłoże - ciężko tam nawet schodzić.


Niżej zjazd jest do ogarnięcia, choć dalej bardzo wymagający. Chwila nieuwagi i Nemo na centymetry mija mnie i ląduje w krzakach.


Kamil szuka alternatywnej linii zjazdu, jednak na niewiele się to zdaje. Wszystkie drogi prowadzą... w krzaki :)


W końcu docieramy na Halę Rycerzową. Doczołgujemy się do bacówki, wsuwamy po żurku. Z planowania przy piwie kolejnego dnia nici - nikt nie ma na to siły. Dopiero po pewnym czasie, już najedzeni i wykąpani wracamy do życia.


Kamil z Robertem idą posłuchać brzdąkania na skrzypce i gitarę, Nemo i ja walczymy z nocnymi krajobrazami. Dzień drugi pomału się kończy...


Trasa: Hala Rysianka - Trzy Kopce - Rezerwat Oszast - Hala Rycerzowa (~30km)

Na mapie i w liczbach wygląda to tak: http://www.cykloserver.cz/tipy-na-vylety/detail/?d=33994

Mniej więcej pojutrze relacja z ostatniego dnia wyprawy! :)

Komentarze (11)

Coś niesamowitego, piękna trasa! Podziwiam dokładność relacji i tyle świetnych zdjęć doskonale uzupełniających tekst, albo odwrotnie;) rewelacja!

Gilevich 08:43 czwartek, 26 sierpnia 2010

Mmm, patrzy się na te zdjęcia i można się tam przenieść :) Coś pięknego, czemu ja fulla nie mam :(

vanhelsing 19:56 środa, 25 sierpnia 2010

te wszystkie zdjęcia jakieś takie nieostre i ogólnie mało ciekawa okolica...:)

mrozin 19:51 środa, 25 sierpnia 2010

hehe, dzięki :) Że też sam (ani nikt do tej pory) nie zwróciłem na to uwagi ;)

foxiu 22:57 wtorek, 24 sierpnia 2010

No to zobaczyłem te Tatry ;) Mała Fatra też mi przypadła do gustu ,ale chyba wrzuciłeś dwa razy to samo zdjęcie.

marusia 22:48 wtorek, 24 sierpnia 2010

O zdjęciach można by było mówić i mówić, a nie chce się powtarzać :D Słitaśne :D
Pogratulować takiej imprezy ! Masakra !

sikor4fun-remove 22:43 wtorek, 24 sierpnia 2010

Niradhara: a bardzo dziękuję ;)
Shovel: Nie bardzo wiem o co pytasz. Odbicie z niebieskiego do bacówki jest w prawo, na żółty szlak. Spod bacówki jest 500 metrów nieznakowanej drogi w stronę lasu - i lądujesz znów na szlaku. To jest ta droga, tylko zdjęcie robione spod lasu w stronę bacówki: http://nemomtb.pl/fotki/2010-08-19/target41.html

foxiu 20:54 wtorek, 24 sierpnia 2010

Ach... cokolwiek napiszę na temat piękna Twoich fotek i tak będzie banalne. To może po prostu napiszę: serdecznie pozdrawiam :)

niradhara 20:47 wtorek, 24 sierpnia 2010

świetne foty. te odbicie z krawców na słowacje - to od schroniska w lewo (patrząć od strony hrubej?)

shovel 18:09 wtorek, 24 sierpnia 2010

Nie da się wrócić do szarej codzienności po takim wypadzie. Człowiek już myśli o kolejnych zjazdach widokach i bacówkach z pysznymi jadłospisami, hmmm - Nemo się rozmarzył. :D

Nemo 17:50 wtorek, 24 sierpnia 2010

yeah! wypaśne klimaty! u nas takie deski w lesie by długo nie poleżały :) wyśmienite foty! pozdro!

k4r3l 17:42 wtorek, 24 sierpnia 2010
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa nekzz

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]