Żywiecki: Etap 2 - Singiel
Ledwo rano, okolice godziny 6.00, budzi mnie Nemo - "Chodź na foty". Pomimo, że pierwsze myśli były niezbyt cenzuralne, wyjrzałem przez okno. To, co ujrzałem spowodowało, że wstałem błyskawicznie.
Może to nie był wschód słońca sensu stricte, ale i tak było pięknie. Na fotce Trzy Kopce, na które będziem się dziś pchać, dalej niezdobyte wczoraj szczyty - Góra Pięciu Kopców i Pilsko, tuż obok słońca przykryta jeszcze chmurką Babia.
Ale góry były w tym momencie najmniej istotne - o wiele ciekawsze rzeczy działy się w dolinach. Morze mgieł. Widok po prostu zapierający dech w piersiach.
Do tego ponadprzeciętna widoczność - szczyty Tatr prezentują się bardzo apetycznie.
No i te mgły w dolinach. Można by siedzieć i gapić się w nieskończoność.
W końcu jednak zbieramy się, wsuwamy śniadanie i ruszamy w trasę. Na dobry początek szybki zjazd spod schroniska, trochę podjazdu i "oszczędzanie sił" przed resztą trasy. Za dużo ich nie oszczędziliśmy, szybko docieramy do skrzyżowania z niebieskim szlakiem słowackim, którego obieramy za przewodnika.
Zaczyna się bardzo interesująco - łagodny zjazd po dywanie z korzeni.
Ogień!
Szlak faluje w rytm pojawiania się kolejnych szczytów i oferuje szereg rozmaitych atrakcji - na przykład przejazdy takimi kładkami.
Jakby przygotowane dla rowerzystów ;) Zjazd z wyznaczonej ścieżki kończy się z reguły nurkowaniem po piasty w błocie.
Po drodze krótkie podejście, na którym znajdujemy coś w stylu muldy. Nie wybijała tak bardzo na ile wyglądała ale i tak bawimy się tam jakiś czas.
W końcu pojawiają się jakieś widoki! Po blisko dwóch godzinach siedzenia w lesie stanowią sporą atrakcję. Do tego pogoda jest wprost idealna.
Inna pozycja ;)
Widoki sponsorowała Hrubá Bučina, skąd jeszcze chwila zjazdu i odbicie na żółty szlak - do Bacówki na Hali Krawculi. Tam mały popas przy żurku i naprawianie przedniej przerzutki - tak strzeliłem kolanem w manetkę, że wygiąłem dźwignię i przekręciłem przednią przerzutkę na ramie...
Lecimy dalej, robi się jeszcze bardziej singlowato niż było. Ścieżka ginie wśród traw i innych zarośli.
Ciągle lekko pod górę, ale jedzie się dość przyjemnie. Tylko słońce zaczyna dawać w kość.
Potem odrobina szalonego zjazdu (świetnie mi aparat spłaszczył tę ściankę) i lądujemy na przełęczy gdzie niegdyś było turystyczne przejście graniczne ze Słowacją. Teraz stoją tam tylko opuszczone budynki.
Szlak przecina po prostu asfalt i wbija się w las. Ziemia robi się gliniasta, nie służy to podjeżdżaniu.
Trafiają się też króciutkie fragmenty dróg zwózkowych, ale na szczęście większość szlaku to taki jak na powyższym zdjęciu singletrack.
Przed rezerwatem Oszast trafiamy na długi fragment drogi zwózkowej, która bezczelnie wbija się w głąb rezerwatu. Na szczęście, dzięki Kartonierowi, wiemy o ścieżce krajoznawczej przecinającej rezerwat. Jest bardzo mokra, ale jedzie się świetnie. Za rezerwatem swój rower psuje Nemo - zrywa łańcuch i krzywi przednią przerzutkę, konkretnie wodzik. Naprawiamy i jedziemy dalej.
Kolejne widoki pojawiają się tuż przed szczytem Svitkovej. Słowacka Mała Fatra wydaje się być na wyciągnięcie ręki.
Za to dalej, czeka nas... ściana. Fragmenty szlaku na Sedlo Príslop są bardzo wymagające. Trudności potęguje wilgotne podłoże - ciężko tam nawet schodzić.
Niżej zjazd jest do ogarnięcia, choć dalej bardzo wymagający. Chwila nieuwagi i Nemo na centymetry mija mnie i ląduje w krzakach.
Kamil szuka alternatywnej linii zjazdu, jednak na niewiele się to zdaje. Wszystkie drogi prowadzą... w krzaki :)
W końcu docieramy na Halę Rycerzową. Doczołgujemy się do bacówki, wsuwamy po żurku. Z planowania przy piwie kolejnego dnia nici - nikt nie ma na to siły. Dopiero po pewnym czasie, już najedzeni i wykąpani wracamy do życia.
Kamil z Robertem idą posłuchać brzdąkania na skrzypce i gitarę, Nemo i ja walczymy z nocnymi krajobrazami. Dzień drugi pomału się kończy...
Trasa: Hala Rysianka - Trzy Kopce - Rezerwat Oszast - Hala Rycerzowa (~30km)
Na mapie i w liczbach wygląda to tak: http://www.cykloserver.cz/tipy-na-vylety/detail/?d=33994
Mniej więcej pojutrze relacja z ostatniego dnia wyprawy! :)