Wpisy archiwalne w kategorii

Cieszyn i okolice

Po pracy

Środa, 11 maja 2011 · Komentarze(4)
Pomyślałem, że trzeba się w końcu ruszyć gdzieś. Weekend wtopiłem konkretnie, rower do jazdy przygotowany, nowe opony założone... Nic tylko śmigać. No więc przeturlałem fele po okolicy, uzbierało się takie oto 30 km: http://www.cykloserver.cz/tipy-na-vylety/detail/?d=48516.

A jak było? Jak na fotkach :)


Ostatnio Nemo marudził że gór nie widać. No to niech ma :)


Ja jednak skierowałem się w zupełnie przeciwną stronę (tymczasowo).


Wybrałem czarny szlak rowerowy na Goleszów, chyba jeszcze nigdy nim nie jechałem, z tego prostego powodu, że odbija w bok i zatacza koło tuż przed samym... Goleszowem. Mając do wyboru 4km szlakiem a 500m bez szlaku zazwyczaj wybierałem krótszą drogę...


Dziś jednak wybrałem inaczej i toczyłem się wąskimi asfaltami wśród pól i wiejskich sielankowych widoczków.


Koniec końców do Goleszowa dotarłem i zacząłem wdrapywać się na największy pagórek dnia dzisiejszego - Jasieniową. Wystaje toto z ziemi na 521 metrów, a trawersujący zbocza tej górki czarny szlak pieszy pozwala poczuć się przez chwilę jak w górach.


Niestety tylko przez chwilę... Po kilkuset metrach zjazdu (nawet siodełko obniżyłem ;) ) dojeżdżam do asfaltu i zaczynam powrót do domu... Kółko nie za duże, ale na dotlen po pracy jak znalazł.

Pozdrawiam i do następnego!

Asfaltowo

Poniedziałek, 2 maja 2011 · Komentarze(2)
Kolejna wycieczka po okolicy, kolejna z Kasią. Taka sama jak ostatnio, tylko dojechaliśmy kawałeczek dalej. Pogoda przyjemna, choć zimniej niż by się mogło wydawać. Resztę powiedzą zdjęcia.


Zamiast na koniec - tym razem na początek. Psina za siatką bardzo nas nie lubi, szczeka ilekroć się tam pojawiamy i tak długo aż sobie pojedziemy.


Tym razem robię dwa zdjęcia stodole :)


Śmigamy dalej i lądujemy w altance odpoczynkowej dla rowerzystów, przy szlaku rowerowym nieopodal OSP w Dzięgielowie. Tam chwila przerwy i powrót.


Wracamy dokładnie tą samą drogą, po drodze mija nas pajac w niebieskim kombi, który wyprzedza tylko po to by zaraz zjeżdżać do bramy po prawej stronie, zmuszając nas do mocnego hamowania. Skąd się tacy biorą...


Na koniec jeszcze zachodzik, nie wiedziałem które zdjęcie wybrać, wrzucam wszystkie.





Do następnego :)

Gnijące ciała nieszczęśników

Środa, 20 kwietnia 2011 · Komentarze(6)
Nocnych mikrowypadów część kolejna. Dziś padło na Marklowice i rezerwat Kopce - zachciało mi się odrobiny terenu :) Wyjechałem około godziny 21.30 i od razu popędziłem w stronę celu. Jeszcze dobrze nie wjechałem do lasu, a uderzył mnie dziwny, mdły zapach. Oczami wyobraźni zobaczyłem gnijące ciała nieszczęśników, którzy zapuścili się tu przede mną, jednak do głosu szybko doszedł zdrowy rozsądek - zapach to wina sporej ilości czosnku niedźwiedziego. W zasadzie cały rezerwat porośnięty jest tą rośliną...

Zrobiłem oczywiście kilka fotek. Wziąłem ze sobą kompakt Katarzyny. W plecaku lekko, ale jakość fotek taka sobie...


Widzicie to? Nie? Ja też nie wiele widziałem ;) Mocna lampa na takie wypady to podstawa, moją to sobie mogę do plecaka za portfelem poświecić ;)


W końcu u góry. Cieplej o chyba 10 stopni, a do tego całkiem ładnie.


Zbliżenie. Kolorystyka inna, bo balans bieli nie musiał ratować koloru trawy która wlazła w poprzedni kadr :)


Na koniec jeszcze oczy w słup i spadam do domu.

Wycieczki wyszło całe 10 km :) Ale na odświeżenie umysłu po całym dniu - wystarczy. Nocna jazda wciąga :)

Nocny lotnik

Wtorek, 19 kwietnia 2011 · Komentarze(2)
Zaczynam ogarniać jazdę po Cieszynie... nocą. Dziś malutkie kółeczko ( 10km - ale w pionie wyszło 180 metrów - o 30 więcej niż przy wczorajszych 20km :) ) po mieście, muszę poznać dokładnie okolicę, a wcześniej jakoś nie było ku temu okazji. Przejazd przez Cieszyn zawsze sprowadzał się do wyjechania z miasta i powrotu do domu. Pewnie prędzej czy później znów tak się stanie i nocą będę jeździł na dalsze trasy, niemniej muszę mieć ulice na tyle po ciemku opanowane by nie przestrzelić odpowiedniego zjazdu i nie wylecieć na jakiejś wiosce :)

Trzy fotki, z miejsc za dnia widokowych :)


Tam gdzieś za łuną są czeskie Beskydy :)


Trochę poruszone, ale najlepsze i tak z tego miejsca.


I na koniec jeszcze góry :)

Pozdrawiam i do następnego :)

PS A tytuł wpisu stąd:



Dobranoc.

Szybki szpil

Poniedziałek, 18 kwietnia 2011 · Komentarze(4)
Dziś szybki szpil. Siedzimy sobie jak na dwoje prawie trzydziestolatków przystało, oglądamy X-Factora na wodzie (żadna hiper technologia, na onetowym VODzie ;) ) aż tu w połowie Kaśka do mnie:

- skoczymy gdzieś na rower?

No to skoczyliśmy. 18 km asfaltem, godzinka wieczornego kręcenia. Fotki tylko dwie:


Słońce leci w dół, na łeb na szyję. Zanim skończyliśmy ten krótki postój na foto i picie - spadło całkiem.


I jeszcze klasyk mojej strony :) Tym razem z jakim przeciągającym się jak kocur przed wyruszeniem na łowy dymem.

Zdravím a těšíme se na příště :)

Po okolicy

Niedziela, 13 marca 2011 · Komentarze(6)
Nie chciało mi się jak diabli, ale trzeba było w końcu ruszyć zadek. Dwie godziny jazdy po okolicznych asfaltach i nie tylko (terenu było bardzo mało, ale za to dość "górski"), wyglądało to dokładnie tak: http://www.cykloserver.cz/tipy-na-vylety/detail/?d=42361. Poniżej 5 zdjęć z wypadu. Brakuje trochę fotki ze zjazdu, bo lasek jest tam bardzo klimatyczny, ale jakoś nie chciało mi się zatrzymywać ;) Może kiedyś wybiorę się tam wcześnie rano, by złapać mgłę. To będzie czad :)


Pierwsze widoki, jeszcze w Cieszynie. Wyjechałem o 16, stąd taki kolor nieba po zachodniej stronie.


Do Goleszowa docieram po mniej więcej 40 minutach, fotografuję tamtejszy obiekt sakralny i zabieram się za podjazd.


Podjazd prowadzi w większości lasem, ale ten w końcu otwiera się i pozwala sfotografować płonące zachodem słońca niebo.


W drodze powrotnej obowiązkowa fotka tej stodoły :) Dziś bardzo sielsko wyglądała.


Jeszcze na koniec, już w samym Cieszynie zatrzymuję się na chwilkę nad Olzą, napić się i cyknąć ostatnią fotkę.

I tyle tego, pozdrawiam i do przeczytania :)

Topienie Henryka

Sobota, 12 marca 2011 · Komentarze(4)
Co tu gadać, trasa jak trasa. 2 godziny włóczenia się po okolicy (choć patrząc na średnią wycieczki bardziej pasowałoby określenie "szwendania się"). Trasa mniej więcej taka: http://www.cykloserver.cz/tipy-na-vylety/detail/?d=42248. Mniej więcej, bo kiedy skończyły mi się możliwości a nie chciało mi się wracać przyciąłem na przestrzał przez las i jakieś pola :D

Jeszcze kilka fot z wypadu:


Lecę przez malowniczo śmierdzące gnojownikiem okolice Hażlacha. Tzn. tu nie śmierdziało, więc zrobiłem zdjęcie. Ale generalnie, mogę chyba uogólnić ;)


Dziś niemalże same asfalty, i jeszcze przez najbliższe kilka jazd tak będzie. Trza kondycję trochę odbudować.


Aby nie jechać główną drogą odbijam w jakąś uliczkę. Kończy się asfalt, wracać nie przystoi - wjeżdżam w las. Od razu robi się kolorowo. Po drodze ostatki zimy. Marzanny nie miałem, Regina poszła do ludzi... utopiłem Henryka ;)


Jedyne udane zdjęcie z dziś. To znaczy takie, które mi się podoba. Technicznie patrząc. Bo tematycznie - lód na rzece i warunki, które przyczyniają się do jego powstania nie podobają mi się, i nigdy się podobać nie będą :)


Na koniec jeszcze Czantoria (na fotce, nie wjeżdżałem ;) ) i spadam do chaty.

W tym roku planuję śmigać częściej niż w ostatnich latach, jeśli zamierzenia uda się realizować szykujcie się na sporo wpisów tego typu - 3 zdania, kilka zdjęć. Oczywiście wycieczki weekendowe też będą, będzie jakaś trzydniówka... Sezon zapowiada się bogato.

Pozdrawiam i do następnego (czyli prawdopodobnie do jutra).

Wreszcie stanąłem na... kołach

Poniedziałek, 7 marca 2011 · Komentarze(4)
W końcu, po długim oczekiwaniu, zima zaczęła jakby odpuszczać. W końcu, po długim oczekiwaniu rower doczekał się kół. Piasty poniewierały się w domu od grudnia, obręcze przyszły jakoś pod koniec lutego, kółka udało się finalnie złożyć 5 marca. Nadszedł więc czas przeturlać fele po okolicach, bozia i zdrowy rozsądek podpowiadały asfalt, ale kto by ich słuchał. Szczególnie że trzeba było cyknąć fotę nowego roweru na BS, więc jak to tak, na asfalcie miała by być? Padło na okolicę motokrosu jak zwykle, formy niestety tam nie znalazłem. Trza się ostro zabrać za siebie teraz.

Fotki trzy:







Pozdrawiam i do następnego :)

Zimowo

Niedziela, 5 grudnia 2010 · Komentarze(0)
Zima w pełni. Pół metra śniegu, temperatury sporo poniżej zera i dzień krótki niczym pojedynczy listek papieru toaletowego. Ale jeździć mimo to się chce. Praca nie umożliwia mi jazdy w dni powszednie - jak wychodzę już ciemno, a mocnych lamp brak. Rano wstawać się nie chce... pozostaje więc ukraść trochę czasu w weekend. Dziś udało się wyskoczyć na 2.5 godziny :) Fotorelacja niżej:


Ponieważ w Cieszynie zaczęły zamarzać wodospady, uznałem że już najwyższy czas...


...na wyciągnięcie zimowego Pomykacza. Inna sprawa, że Heniek nie ma chwilowo kół, ale przecież nie sądzicie chyba że to było przyczyną jazdy na drugim rowerze :D


Uderzam standardowo, w miejsce z którego zazwyczaj są niezłe widoki. Przed wyjechaniem z domu jest super pogoda, błękitne niebo i słońce, jednak zanim się zebrałem niebo zaciągnęło się chmurami...


Widoki na najbliższe góry były jednak całkiem niezłe. Niestety towarzyszyła im przyczyna szybkiej zmiany pogody - strasznie silny południowy wiatr. W miejscach takich jak to, czyli położonych dość wysoko i odsłoniętych, wiatr był szczególnie dokuczliwy.


Cykam jeszcze parę fotek i spływam.


Zjazd po ośnieżonej drodze super, nie ma dziur :) Rower wpada tylko w lekkie wibracje, gdy jedzie się po śladach samochodów. Przypominam, że nie mam w Pomykaczu żadnej amortyzacji :)


Jadę dalej, na krótki kawałek pozbawiony asfaltu - z nadzieją, że będzie tam trochę puchu. Trochę jest, ale taka ilość, że na zjeździe się go nie zauważa, a podjazd skutecznie utrudnia.


Dodatkowo wicher zwiewa z pól suche, lodowate kryształki i bombarduje mnie nimi niemiłosiernie. Masakra. Kilkusetmetrowy odcinek zajmuje mi chyba 20 minut.


Przy najbliższych zabudowaniach skręcam w stronę głównej drogi i poprzez doskonale znane mi okolice kieruję się w stronę domu. Po drodze fotka w standardowym miejscu i pełen gaz do ciepłej herbatki :)

Pozdrawiam i do następnego :)

Heniek

Niedziela, 28 listopada 2010 · Komentarze(12)
Proszę państwa, oto Heniek :) Wczoraj przełożyłem wszystkie szpeje ze starej ramy, dziś pierwsza krótka jazda. Warun kiepski, mimo idealnej pogody - rozmoknięty śnieg, a pod nim błoto. Po godzinie jazdy ciężko określić jak się toto zachowuje w terenie - póki co jest bardzo dobrze. Mitycznych wad jednozawiasu jakoś nie zauważyłem. Zobaczymy co będzie dalej...


Heniek. W tej konfiguracji już niedługo, szykują się zmiany :)


Jazda przyjemna, choć głębiej w lesie sakramenckie błoto.


Widoki dziś takie sobie. A obróbka fot zimowych pokazała wszystkie niedoskonałości warsztatu...

Pozdrawiam i do następnego :)